 |
"Nie ścigaj człowieka, który postanowił od Ciebie odejść. Nie proś, żeby został. Nie błagaj o litość. On pojawił się w Twoim życiu tylko po to, żeby obudzić w Tobie to, co było uśpione. Muzykę, z której nie zdawałeś sobie sprawy. Jego misja jest zakończona. Podziękuj mu i pozwól odejść. On miał tylko poruszyć strunę. Teraz Ty musisz nauczyć się na niej grać."
|
|
 |
Ja, przypominając sobie większość Jego akcji, z solidarności względem innych kobiet powinnam to skończyć, zmiażdżyć Mu serce. On, znając gości, którzy mają do mnie masę "ale" i z chęcią wygłoszą opinie na mój temat, oraz wiedząc, że przeważnie to prawda, choć przerysowana raną w piersi - powinien mnie zostawić. Kolejny raz robimy coś na przekór, łamiąc następne moralne zasady i wierząc, że możemy wszystko.
|
|
 |
Największym błędem jaki popełniam jest chyba to, że istnieje. Nie robię za wiele poza tym - jestem, dużo mówię, często samych głupot, latam za piłką na zastępstwach wraz z chłopakami, śmieję się, często zamiast ogarniać przypały na przerwach zanurzam się w książce. Nic nadzwyczajnego, więc czemu przy tak wielu czynnościach, słyszę chrupot łamanego serca? Dlaczego ruch mojej ręki, skręt głowy, uśmiech musi mieć następstwo w ranieniu? Bo jestem i nieważne, że to nie ja ustalam ten porządek, nie ja decyduję o tym, co serca innych sobie uroiły. Nie, to po prostu moja wina i nikt tego nie podważa.
|
|
 |
Całuje Twoją szyję, a Ty nie pamiętasz już definicji słów: opór, odmowa, walka. Nie masz siły walczyć, nie potrafisz mu się przeciwstawić. Twoje serce upada. Staczasz się z lawiną swoich uczuć. Wbijasz mu paznokcie w kark, a on zaciska wargi na Twojej skórze, zasysając lekko. Łzy płyną Ci po policzkach. To te endorfiny, bo znów jest przy Tobie. Nie ogarniasz niczego, tak bardzo chcesz by to było prawdziwe, by Cię kochał.
|
|
 |
Płuca rozszerzają się i kurczą, przeprowadzając wymianę gazową, dla Ciebie. Są Twoje jak każda inna część mojego ciała. I nie, nie dam Ci amputować sobie ręki, ani nogi, ani serca, byś sprzedał je gdzieś w internecie, lecz mój organizm... zaczął wykazywać alergię na dotyk wszystkich, prócz Ciebie. A Ty, Ty jesteś antybiotykiem, tak zwyczajnie.
|
|
 |
Ja w sukience, On w dresach. Ja samotna z pogniecionym sercem po ostatnim czasie, On w związku. Ja z masą słów na ustach, On słuchający mnie z uśmiechem. Chłodno, trochę rapu, ręka muskająca się o rękę. Rozmowy o niczym, o wszystkim, o przeszłości, o nas. Niepoprawni, ze świadomością, że mieliśmy się jeszcze za mało. Mając zupełnie różne światy i mając już dla kogo się starać, potencjalnie dla kogo żyć. Nie; trzeba było namieszać. Trzeba było wszystko spieprzyć i budować na nowo, inaczej. Zranić, zerwać, zakończyć, patrzeć na ból i odbierać żal. Szczerze? Najlepsze, co mogliśmy zrobić.
|
|
 |
Patrzę wstecz. W ciągu ostatnich tygodni przestałam bać się patrzenia temu, co było, w oczy. Obserwuję przeszłość, a tą mentalną częścią ponownie uczestniczę w tamtych wydarzeniach. I po raz pierwszy nie czuję się z tym tak źle, nie mam odczucia, że zachowuję się nie fair, nie w porządku do osób z którymi jestem najbliżej. Bo moja przeszłość to On, a mając Go teraz znów dla siebie mogę bezkarnie wracać do chwil, kiedy pierwszy raz pocałował mnie w policzek, a moja twarz zaczerwieniła się po same uszy. Teraz nie muszę ukrywać, że czegoś mi brakuje i tęsknię. Niczego nie żałuję i nie przepraszam za złamane po drodze serca, jeśli to była jedyna ścieżka by tu dotrzeć.
|
|
 |
' Krzysztofie! nie! ' krzyczałam ' bożę proszę !' płakałam, leżał we krwi, nie oddychał ' Nie!' słyszałam swój własny krzyk... obudziłam sie zalana potem i łzami ' Boże to tylko sen' powiedziałam uspakajając się, sięgając po telefon wybrałam jego numer' tak dla upewnienia ' powiedziałam szeptem do siebie, nie odbierał ' pewnie śpi' pomyślałam i poszłam dalej spać, obudził mnie telefon ' tak? ' zapytałam zaspanym głosem ' Kasia? ' zapytał mnie męski głos' tak? kto mówi?' zapytalam ' Adam' powiedział drzącym głosem ' coś się stało? zapytałam zaniepokojona' Krzysiek' powiedział jego imię , po chwili znalazłam się w jego domu, była karetka, policja, ktoś w czarnym worku ' Boże ! to tylko sen ! prosze ! to nie moze być prawda! ' krzyczałam widząc jego kosmyk włosów ' proszę' błagałam ... Dwa dni później odbył się pogrzeb ' za niedługo razem' szepnęłam do jego trumny ... /dla Ciebie siostrzyczko :D
|
|
 |
[1]'On wyszedł!' krzyknęłam do Marcina ' kto? skąd? ' zapytał, w oczach już miałam łzy ' Adam' rzekłam cichym głosem ' co?! dlaczego?! przecież dostał 10 lat!' nie mógł się opanować ' wypuścili go za dobre sprawowanie' odpowiedziałam wystraszona ' sukinsyny!' krzyczał ,a z oczu poleciały mi pierwsze łzy ' przepraszam kotek' powiedział przytulając mnie ' boję się ' szepnęłam ' On ci już nic nie zrobi, jestem z Tobą , nic Ci się nie stanie' powiedział całując mnie w czoło, zamyślając się przy tym 'kotek , nie rób głupstw , proszę ,nie chcę cię stracić' powiedziałam widząc że coś planuję ' ale' - ' obiecaj' rzekłam przerywając ' obiecuję' powiedział niepewnie...odprowadzając mnie do domu próbował mnie rozśmieszyć, udało mu się, byliśmy już pod blokiem, gdy ujrzałam jego, tego przez którego nie chciało mi się żyć ' Kochanie, nie proszę , nie warto' ostatnie słowa wypowiedziałam cichym głosem wpatrywając się w największego sukinsyna ...
|
|
 |
[2]Wtedy po raz pierwszy Marcin puścił gwałtownie moją rękę, w jego oczach widziałam złość i chęć zabicia tego drania, później już nic nie pamiętałam , obudziłam się w Jego łóżku, leżał poobijany obok mnie wpatrując się w sufit ' skarbie? ' rzekłam ' witaj kochanie' powiedział całując mnie ' co?..' powiedziałam ledwo wypowiadając te słowo ' spokojnie, nic się nie stało, zabrała go policja, teraz raczej tak prędko nie wyjdzie z więzienia' ujął krótko słowa wiedziałam, że On się nie bronił , zrobił to dla mnie , nie bił się. Wyglądał strasznie ' byłeś w szpitalu?' zapytałam ' nie' odpowiedział 'to pojedziemy' rzekłam, nie sprzeciwiał się wiedział że i tak nie odpuszczę ' bałam się ' powiedziałam ze łzami w oczach 'teraz już nie musisz' powiedział tuląc mnie
|
|
|
|