 |
i błądzę tak po ulicach, spaceruję, a nogi same niosą mnie w miejsce, w których niegdyś byliśmy razem. dobrze wiem, że kieruje nimi serce, naiwne wierzy, że a nuż spotka tam tych, których szuka. jakież rozczarowanie zalewa mnie całą, gdy wita mnie pustka. pusta ławka, pusty trzepak, nicość. więc idę dalej, w kolejne miejsca, które skrywają w sobie tyle wspomnień. większość z nich, choć dobra i radosna, przynosi mi cierpienie. w końcu wiem, że te chwile nie wrócą, nie cofnę się w czasie, mimo że tak bardzo bym chciała. jesienne promienie słońca otulają moją twarz, a ja umieram od środka. jak co roku, jak w każdą jesień.
|
|
 |
I kiedy tak pędzisz przez swoje życie, kiedy mijasz multum szans na lepszy byt, kiedy biegniesz i nie zauważasz otaczającego świata, tracisz coś, czego już nigdy nie odzyskasz. Więc pewnego dnia zatrzymaj się. Odpuść sobie wcześniejszy powrót do domu, kolejny wyczerpujący trening albo dorywczą pracę, przez którą więcej tracisz, niż zyskujesz. Choć na chwilę uśmiechnij się, popatrz w niebo i otwórz ramiona. A teraz odwróć się i zobacz, co utraciłaś. Warto było? [ yezoo ]
|
|
 |
cholera jasna, tęsknie za nim! nie wyobrażasz sobie jak mocno i jak boleśnie. tęsknie za chowaniem się w jego ramionach, za ukrywaniem przed nim sekretnych łaskotek, za piciem wspólnie kawy i wspominaniem początków naszej znajomości. tęsknie za pocałunkami, za uściskami, za ciepłem jego ciała. brakuje mi nawet kłótni i sprzeczek, bo w końcu każda z nich wcześniej czy później kończyła się słodkimi przeprosinami. tęsknie za melodią dzwonka, która rozbrzmiewała w całym domu sygnalizując jego przyjście, tęsknie za machlojkami z moją młodszą siostrą przeciwko mnie, tęsknie tak strasznie. dlaczego nie może być teraz obok mnie? dlaczego znowu muszę czekać cały tydzień by go zobaczyć, by mieć go blisko? przecież byłam grzeczna, starałam się. zaczęłam mniej palić, mniej przeklinać i mnie narzekać. nie czepiam się drobiazgów i nie zaczynam kłótni. myślę więc, że to wystarczający powód, by mógł być znowu, obok, tu gdzie jego miejsce.
|
|
yezoo dodał komentarz: do wpisu |
21 października 2013 |
 |
leżałam na kanapie ściśnięta pomiędzy nimi i przeleciałam wzrokiem po ich twarzach, każdego po kolei. znajome mordki cieszyły się do mnie, a ja zdałam sobie sprawę, że moje życie stało się lepsze, bo po prostu ich poznałam, bo zapuścili korzenie w moim malutkim serduszku. zrozumiałam, że uwielbiam ich, nawet gdy powinnam się gniewać i krzyczeć i wyzywać i płakać i tupać ze wściekłości. podniosłam wzrok na nasze odbicia w lustrze i uśmiechnęłam się delikatnie. jeden obok drugiego, skuleni, powyginani, ale tak silnie związani. moje nogi spoczywały na kolanach jednego stopy wcisnęłam pod łydki kolejnego, a same plecy oparłam o tors tego najważniejszego. byłam z nimi szczęśliwa, czułam się akceptowana, czułam się potrzebna. za nic w świecie nie chciałabym ich stracić, naprawdę.
|
|
 |
zamknęłam się w bólu,który stał się moim więzieniem.kratami stały się myśli,których natłok coraz bardziej mnie przytłacza.plączę się i wiję,próbuję jakoś uciec,jednak każda taka próba kończy się niepowodzeniem.nie wiem już co robić,nie wiem jak znaleźć klucz,który mnie uwolni.to wszystko stało się tak strasznie zagmatwane i wiem,tak doskonale wiem,że to tylko i wyłącznie moja wina.na własne życzenie skomplikowałam kilka spraw,na własne ryzyko pozwoliłam podążać sercu ścieżkami zakazanymi.i oto rezultat,proszę,popatrzcie na mnie.jestem idealnym przykładem na to,jak własnoręcznie można przekształcić swoje życie w piekło,jak łatwo można odpalić w sobie masochistyczne pobudki.właściwie,to powinnam się do tego przyzwyczaić.to nie pierwszy raz,nie pierwsza taka sytuacja.ale mam coś na swoje usprawiedliwienie.i myślę,że ten argument wyjaśni wszystko.ja zwyczajnie poszukuję szczęścia.nie chcę żadnych substytutów czy zamienników.chcę szczęścia, które kiedyś zostało mi brutalnie odebrane.
|
|
 |
właściwie to nie wiem już gdzie jestem i dokąd zmierzam. wszelkie znaki, wszelkie kierunkowskazy nagle zniknęły i stoję tak bezsensownie, nie wiedząc gdzie iść. rozum przestał ze mną współpracować, a serca boję się słuchać, tyle już razy wyprowadziło mnie na manowce. czekam żałośnie aż ktoś złapie moją rękę i wyprowadzi w końcu z tego labiryntu, jednak nic takiego się nie dzieje. sama jak palec zagryzam wargi, by powstrzymać napływające do oczu łzy. w końcu obiecałam sobie być silną, obiecałam, że tym razem sobie poradzę.
|
|
 |
Co czuje człowiek, kiedy patrząc w lustro, nie rozpoznaje widzianej tam twarzy? | Jodi Picoult
|
|
 |
lubiłam go, bo potrafił odpowiednio na mnie patrzeć. bez obojętności, bez zbędnego pożądania, ze zwykłym zainteresowaniem. / soup
|
|
 |
ta rozmowa należała do jednych z trudniejszych, wycisnęła ze mnie miliardy łez, spowodowała lawinę uczuć, której nie byłam w stanie zatrzymać. każde słowo przesycone było bólem, każdą sylabę wypełniło cierpienie, każda głoska ukryła kawałeczki żalu. tak trudno było mi uwierzyć po tylu wypowiedzianych zdaniach, że jednak coś znaczę, że jednak jestem ważna. tak szybko zwątpiłam w siłę tego uczucia i w ich osoby. tak łatwo poległy strzępki mojej nadziei. na tę chwilę, na ten moment, moje serce stanęło, umarło, po prostu się zatrzymało. każdą komórkę wypełnił chłód, przeżyłam emocjonalną agonię, która zmaltretowała moje serce. zrozumiałam, że zbyt wiele dla mnie znaczy ta grupka chłopaków, że potrzebuję ich sympatii, obecności, że potrzebuję ich obok. zrozumiałam, że bez nich zginę, bez nich nie będę już tą samą dziewczyną, bo zostawiłam w każdym z nich cząstkę siebie, wiec gdy tylko znikną, zniknę i ja.
|
|
 |
i znowu przypomniał mi się ten pamiętny dzień, a właściwie noc. znowu sceny z wakacji ożyły w mojej głowie. znowu nie odstępowaliśmy siebie na krok. znowu troszczyłeś się o mnie, a ja o Ciebie. znowu leżeliśmy obok siebie, a Ty opierałeś się łokciem o mój brzuch. znowu okrywałeś mnie kocem i pytałeś, czy aby na pewno nie jest mi zimno. znowu trzymałam się Twojej kurtki, by nie zgubić się w zdradliwych uliczkach nieznanego osiedla. znowu patrzyliśmy na siebie i nie wiadomo dlaczego nasza twarz rozświetlała się uśmiechem. znowu przestałeś otaczać się wewnętrznym murem. znowu pozwoliłeś mi zobaczyć w sobie osobę, którą choć nie wiem czy mogę, nazwałabym przyjacielem
|
|
|
|