niby nie zależy mi na nim, a ciągle się przejmuję, czy da sobie radę. zastanawiam się, czy może przypadkiem nie płacze. nie chcę dla niego źle, mam nadzieję, że o tym wie. myśli, że wszystko jest złe. to nie jest tak, że jest słaby. w głębi siebie jest silny, ale jest nauczony cierpienia, boi się iść dalej, ale nie dziwię mu się, że chce dalej błądzić. znam go, wiem jaki jest, a jaki potrafi być, gdy wali mu się świat. znam ten sztuczny uśmiech, który budzi we mnie wyobraźnię. boli, że nie mogę mu w niczym pomóc. dalej mam sądzić, że wcale mi na nim nie zależy ?
|