Nie boję się przyznać tutaj przed wszystkimi,że życie mnie skrzywdziło, kopało leżącą.... Że nikomu ostatnimi czasy nie ufaam. Nie bo boje sie odrzucenia, nie chcę sparzyć. Po prostu nie zniosłabym kolejnej porażki, nie była bym w stanie się podnieść. Wieczorami lubie sobie popłakać bo tylko wtedy moge byc sobą i nikt wtedy nie ma prawa powiedzeć mi że robie źle. Boje się ran. bólu odrzucenia. W nocy gdy leżę w łóżku to proszę Boga żeby zmienił mi życie ... bo nie chce dalej tak żyć. Dotykam dna ... Opadam .... I czuje że nic nie moge z tym zrobić ... Czy wy też tak macie ??? / ZŁW /
|