i obrzydził mi świat, ten w wersji bez niego.
ten bez dwóch kubków kawy, zamiast
jednego, ten bez pocałunków w gorącej
parze nad nimi. świat, pozbawiony kolorów
słońca, które obiecywało nowy, pełen
możliwości dzień. bez gwiazd, które niegdyś
nazwane naszymi imionami - teraz były
jedynie błyszczącymi punkcikami na czarnej
mapie nieba. zabrał ze sobą cały sens, jakby
po prostu spakował go do reklamówki i
biorąc pod pachę, wyszedł. i jego perfumy,
które zawsze dopełniały wizerunek
łazienkowej półki, zniknęły. szafa
opustoszała, zabrakło w niej jego koszul. w
końcu, pozbawił mnie nawet wspomnień.
wpakował je do walizki, wraz z tym swoim
ulubionym kubkiem, wraz z rysunkiem Drogi
Mlecznej, wraz z sensem, ubraniami i tymi
drogimi perfumami. zabrał wszystko. nawet
zdjęcia. i serca też, nie oszczędził.
|