Przywiązałam się do niego za bardzo, do
marzeń, do planów, do jego "uwielbiam
Cie słońce", nawet do naszych kłótni, po
których był dla mnie jeszcze ważniejszy
niż przed, do smsów na dobranoc, które
już dawno przestały przychodzić i do
naszych rozmów o niczym. A teraz nagle
to wszystko się kończy. I pojawia się to
poczucie bezsilności, beznadziejności, że to
wszystko było nic nie warte, że miało
tylko zaboleć i zniknąć. Bo tracę coś, co
było dla mnie najważniejsze, kogoś, kto
dał mi nadzieje, że jestem dla kogoś
ważna, że ktoś mnie potrzebuje, że komuś
na mnie zależy. Ufałam mu kiedy mówił,
że będzie zawsze. Wierzyłam i ufałam mu
jak nigdy nikomu.
|