|
Nie dawałam rady, usiadłam na środku chodnika, zanosząc się szlochem. Ni stąd, ni zowąd, obok mnie zjawiłeś się Ty. 'Czemu płaczesz? Chodź, proszę.' Powiedziałeś, próbując mnie podnieść. Wyrywałam się. 'Nie chcę Ciebie, rozumiesz? Chcę jego!' Wrzasnęłam w końcu. Wyprostowałeś się. Spojrzałam na Twoją twarz, widać, że Cię te słowa zabolały. 'Wstań, odprowadzę Cię tylko do domu' Przykro mi było, że zadałam Ci tyle bólu. 'Nie, posiedzę tu.' Powiedziałam, spoglądając gdzieś w dal i pozwalając, by kolejne łzy spływały po moich policzkach. 'On nie przyjdzie na razie. Będziesz tu czekać parę miesięcy? Przecież wiesz, że się do Ciebie odezwie. Wszyscy to wiemy. On bez Ciebie żyć nie mógł. Zawsze chciał, żebyś szczęśliwa była. Ja ledwo co uszedłem z życiem' Powiedziałeś, wyciągając do mnie rękę. Złapałam ją, wstając i wtulając się w Twoje ramiona, które niegdyś były moje. 'Tęsknię za nim.' Powiedziałam, przerywając płacz. 'Wszyscy tęsknimy. Ale on wróci. I będzie okej. Musisz być silna.'
|