Łzy same cisnęły się do oczu, gdy broniąc się sięgałam po różne metody walki. Wyprostowana, dumna, brnęłam dalej, starając się nie pokazać oznak słabości. Podniesiony głos, drżące ręce, wyczerpujące się argumenty. Wszytko po to, by pokazać, jak silna jestem. Jak bardzo potrafię bronić siebie i swojego zdania. Wszystko po to, by po wszytkim uświadomić sobie, jak krucha jestem. Że wygrana w ogóle mnie nie cieszy. Że tak na prawdę, nie mam z kim jej świętować. Bo mimo wielu ludzi wokół, cały czas jestem sama. Bo nikt nie potrafi stanąć w mojej obronie z obawy przed pogardą innych. Wtedy pękłam. I ponownie w samotności zalałam się łzami.
|