My, samotni ludzie tego mikrokosmosu, nieporadnie łapiemy się za ręce. Jak dzieci ograniczone umysłowo uśmiechamy się nieśmiało do wspomnień. Łapczywie łapiemy oddech, by nie ulotniło się życie. My, jednostki tego świata, łączymy się w niepasujące pomarańcze, które nigdy nie dojrzewają. Wciąż budzimy się z krzykiem, zachłystując się toksycznym powietrzem, łapiąc nie te dłonie. Nie walczymy, bo wiemy, że dla nas nic nie ma, nie buntujemy się z obawy przed utratą puzzla, który i tak nie pasuje do naszej układanki. Ale jeśli tu przytnę, a tam dokleję, to będzie prawie jak pięknie. Nigdy nie patrzymy sobie w oczy i nie mówimy na głos, że znamy prawdę. Zawsze między dwoma bajkami, z której jedna się skończyła, a druga nie udała. Nad talerzem owsianki powtarzamy sobie, że tak trzeba, tak trzeba...
|