wrócił do domu cały mokry..w końcu od kilku dni pogoda jakby przeczuwając jego nastrój utożsamiała się z nim..ale on nie specjalnie się tym przejął, był mu już wszystko jedno..odłożył tylko swój czarny parasol, zawiesił kapelusz na wieszaku, a płaszcz rzucił bezwładnie na łóżko..dalej nie mógł uwierzyć, że właśnie JĄ pochował..to było ponad jego siły..za młody na coś takiego..zadawał sobie ciągle to samo pytanie: "dlaczego to nie on umarł przecież szli razem..potrącił nas oboje" usiadł tylko z grobową miną koło grzejnika..to tu siedzieli oboje nie tak dawno temu razem..wygłupiali się, śmiali, i wysłuchiwali swoich smutków wzajemnie..dziś siedzi sam trzymając butelkę Whisky ojca w ręce i patrząc na ich spólne zdjęcia..od czasu do czasu uśmiecha się głupio przypominając sobie chwile w których zapominali o świecie i chwytali dzień..lecz te myśli są chwilowe, ma świadomość, że nie ma jego przyjaciółki..jego "siostrzyczki"..teraz ma tylko nadzieję, że kiedy skończy Whisky, obudzi obok niej.
|