od jakichś dwóch tygodni ze sobą nie gadaliśmy. oboje doskonale udawaliśmy, ze mamy na siebie wyjebane. był naiwny, uwierzył w to, że nie chcę z nim gadać. ale ja chciałam tego bardziej niż czegokolwiek innego. pytałam ludzi, którzy go znają czy u niego wszystko dobrze. jednak mimo wszystko obiecałam sobie, że nie napiszę do niego wcześniej niż wtedy, gdy będę chciała mu złożyć życzenia urodzinowe. kurwa, nie wyszło. jestem za słaba. na początku gadaliśmy cholernie sztucznie. kilka słów na krzyż. jednak po jakiejś godzinie wszystko wróciło do normy. znów mieliśmy za mało czasu, żeby się nagadać. jedyne czego się teraz boję, to fakt, że znów coś zaplanowaliśmy. coś, co może nie wyjść. a jeśli nie wyjdzie, to przestaję wierzyć w ludzi.
|