|
waniliowelowe.moblo.pl
nadchodzi moment kiedy nawet poranna kawa jest zbyt monotonna aby ją pić. masz dość codzienności pragnąc żyć z wciąż przyspieszonym tętnem.
|
|
|
nadchodzi moment, kiedy nawet poranna kawa jest zbyt monotonna, aby ją pić. masz dość codzienności, pragnąc żyć z wciąż przyspieszonym tętnem.
|
|
|
ta desperacja, kiedy latasz jak sfrustrowana z koszykiem pośród regałów w hipermarkecie. uznając że przystojniak, którego przed chwilą ujrzałaś, na pewno jest Ci przeznaczony.
|
|
|
mam urlop od ironicznego zanoszenia się płaczem po każdym ze spotkań z Twoim nie skazitelnym spojrzeniem
|
|
|
mimowolnie piszę patykiem na piasku Twoje imię. pomimo, że już zapomniałam. pomimo, że nie budzę się już w środku nocy i panicznie zapalam papierosa, bo znowu mi się śniłeś.
|
|
|
do dziś pamiętam moment, kiedy niezdarnie zderzyliśmy się nosami przy naszym pierwszym pocałunku. szkoda, że dzisiaj to jest tylko nieporozumienie o którym każesz mi zapomnieć.
|
|
|
uszkodził jakąś cząstkę mnie. tą, której żaden z lekarzy nie podjąłby się leczenia.
|
|
|
a kiedy chciał ją pocałować, odchylała głowę, kokieteryjnie zagryzając wargi. była na wyciągnięcie ręki, ale nigdy osiągalna. nigdy na tyle, aby był w stanie ją mieć i zaprzestać jej zdobywania.
|
|
|
niezdarnie siadła na parapecie, wystawiając nogi za okno. machała nimi beztrosko, nie zważając na fakt, że znajduje się na dwudziestym piętrze. przecież kazał jej być dzielną.
|
|
|
brał mnie na ręce, przenosząc czasem, kilka dobrych kilometrów, gdy nie mogłam już iść, przez odciski, od nowych szpilek
|
|
|
został mi tylko, zaschnięty tusz, stare fotografie rozsypane, do dziś na podłodze. i wspomnienia.
|
|
|
ubierała krótkie spódniczki, zachowywała się jak dziwka, miała wyzywający makijaż, lubiła gdy gwizdali za nią na ulicy. desperacja doprowadziła ją do takiego stanu. dni bezsilności, skierowały ją na złą drogę.
|
|
|
moje przeznaczenie zrobiło sobie przerwę na lunch. przestało serwować dni, bezsilności.
|
|
|
|