zbieraliśmy się od 16,a wyjechaliśmy dopiero przed 17.00.już na samej stacji gdzie musieliśmy się zatrzymać żeby napompować koła, śmialismy się z byle czego. albo jak poszła M. farba z nosa,a Ty myślałeś, że zaraz zemdlejesz - ' o nie, reanimować Cię nie będę !' - rozległ się krzyki chłopaków. na szczęscie nie musieliśmy. później to już wszystko poszło z górki, tak jak cała nasza trasa.no i oczywiście moja piękna gleba. nie wiedziałam co się dzieje, gdzie jest mój but, i co najważniejsze - czy rower jest cały.światełko odpadło, kierownica przekrzywiona, siodełko zdarte, spodnie porwane, but rozwalony, kolano przecięte, udo napuchnięte.nie ubolewaliśmy nad tym.wręcz przeciwnie - śmialiśmy się jak nigdy dotąd. i chciałabym zawsze widzieć was takich uśmiechniętych, choćby i przez moją głupotę. powrót z dzikiem w lesie,a no i muszę powiedzieć, że uwielbiam Cię za to, że cały czas zadawałes mi pytanie ' jak kolano?' czy,że szybko specjalnie ze mną wracałeś do domu żebym mogła wyjść.
|