kładziesz się spać. budzisz się rano. może kosisz trawę albo grabisz liście. starasz się o tym nie myśleć, czymś zająć, ale wraca do ciebie tamten dzień, tamta rozmowa i tamte słowa. tak okrutne jak nigdy. znowu płaczesz jak bezradna, smarkata zakochana kobieta. biegniesz do przyjaciółki, bo to ona jest ostatnią deską ratunku i uświadamia ci, że przecież i tak kochasz.
sama wiesz, że to dla niego robisz sałatkę i starasz się jak możesz, mówiąc pod pretekstem, że jesteś głodna, a tak bardzo chcesz, żeby to on jej spróbował i pochwalił. Sama dobrze o tym wiesz, że to dla niego malujesz rzęsy drogim tuszem, który miał być tylko na okazjonalne wyjścia. ale przecież każde spotkanie z nim jest okazjonalne i wyjątkowe. myślisz o zbliżającej się sobocie knując jakieś plany, by ten dzień był inny od wszystkich, ale to oczywiste, że będąc z nim w związku, urodziny masz codziennie.
|