mam takie schizy, że leżąc wieczorami na łóżku, w pustym
pokoju zaczynam myśleć czy ktoś mnie jeszcze potrzebuje,
czy komuś gdzieś tam w najmniejszym zakamarku serca choć
trochę na mnie zależy. czasami od tak po prostu, po moich
policzkach spływają łzy, to weszło mi już w nawyk, bo wracam
do wspomnień, bo myślę o tym co bolało mnie najbardziej,
kto zadał mi ból, a kogo ja skrzywdziłam. czasami wydaje mi
się że nie mam dla kogo istnieć, a jeśli mam to tylko dla psa,
który potrzebuje mnie tylko do wyprowadzenia, nakarmienia i
głaskania. myślę kim jestem w tym swoim "życiu" którego
scenariusza nigdy nie zrozumiem. to bezsensowne, ale myślę
o tym, wiedząc, że nie uzyskam żadnej odpowiedzi, bo sama
sobie odpowiedzieć nie umiem, a nie ma drugiej
osoby, która miała by odwagę powiedzieć mi nawet najgorszą prawdę.
|