Siedzieli na wysokim murku trzymając się za ręce. słońce zachodziło już tworząc na niebie złote pasy przeplatane białoróżowymi obłokami. - właśnie taką Cię kocham! - wyszeptał całując ją w kark. spuściła wzrok z dzieci bawiących się po drugiej stronie ulicy i spojrzała na niego. - to znaczy jaką? - spytała niepewnie. - to znaczy taką.. uśmiechniętą. łagodną. nieśmiałą i o! upaćkaną jagodzianką! - mówił śmiejąc się cicho. - i kocham kiedy zagryzasz tak seksownie wargę! - dodał całując najpierw jej wystający obojczyk, szyję, a potem usta. odchyliła się o parę centymetrów i uśmiechając się wytarła ubrudzoną twarz koszulką, aby na powrót móc złączyć jego usta ze swoimi.
|