Mówisz o bólu i cierpieniu sportowca, ale jego uosobieniem są dla ciebie piłkarze ręczni, nie siatkarze.
Pójdziemy kiedyś na ich mecz, usiądziemy w pierwszym rzędzie. Zobaczycie, jak 110 kilogramów zderza się w pełnym biegu ze 130. Zamykam oczy z bólu, a oni się podnoszą, sklejają piątkę i grają dalej. Siatkarze to przy nich lalusie, a piłkarze to już w ogóle teatr. Faceci po sto parę kilo grzeją się po ryjach, wydłubują oczy, łamią palce. A po meczu piątka i do domu. Dla mnie to kwintesencja sportu. Dajmy jednego zdechlaka z siatkarzy czy piłkarzy na środek obrony, to rzeźnia będzie. Przekona się, jak własnym ciałem zarabia się na chleb. Nie trzeba być prostytutką w dzielnicy czerwonych latarni, tylko piłkarzem ręcznym.
|