Witaj życie! a raczej... pustko? Nie wiem czy w tym momencie mogę mówić, że "żyję". Nie czuję się jakbym "żyła", czuję.... nic, a jednocześnie zbyt wiele. Nie umiem siebie poskładać, nie umiem tego ogarnąć, bynajmniej tak czuję. Walczę. Codziennie. Ze wszystkim. Ból, zmęczenie, zła kondycja psychiczna i fizyczna. W nocy nie mogę spać, w dzień marzę o tym, żeby wszystko się skończyło. Jest mi z tym cholernie źle, cholernie nienawidzę takiego czasu. A przede wszystkim to chyba nienawidzę tej słabości, która odbiera mi możliwość "życia". Zapewne brakuje mi witamin jakichś, zapewne od wielu ludzi usłyszałabym "a przestań, zmień myślenie, będzie lepiej" no tak, jasne, dzięki za cenne rady. Tylko ja staram się zmienić myślenie, ale nie mam siły.
|