Godzina 2 w nocy, rzęsisty deszcz za oknem, w tle dźwięk karetki na sygnale splatający się co róż z wersami Pih'a. Siedzę na parapecie i zatapiam się w kroplach deszczu spływających po oknie, obserwuję ich stróżkę. To dziwne, w myślach kibicuje obydwóm. Słyszę słowa 'chciałbyś się pociąć, udajesz wariata..', po czym przygarniam do siebie nogi i zaczynam wylewać z oczu kolejne cząstki bólu. Chwila namysłu.. i znowu to robię. Sięgam po torebkę, wyciągam portfel, a z niego żyletkę. Ból uśmierza ból, paradoks prawda?
|