 |
byłeś przypadkowym przechodniem, na przypadkowej ulicy. i to nie przypadek, że stałeś się najważniejszym uczestnikiem wycieczki w moim życiu.
|
|
 |
czterysta dziewięćdziesiąty ósmy dzień nicości. czterysta dziewięćdziesiąty dzień, odkąd zadecydowałeś, że nie będziemy już jednym sercem, a dwoma. w tym jednym złamanym.
|
|
 |
"All the slim, all the fat, all the ugly, all the beautiful, sexy gyal."
|
|
 |
co z tego, że będę wieczność w twoim sercu, skoro zgnije ono kiedyś w ziemi. nie chcę zgnić razem z nim.
|
|
 |
nie dawaj mi spokoju, wcale go nie chcę. chcę ciągłego pośpiechu i uciszania naszych kłótni. chcę uspakajania serca i rzucania w siebie szklankami też chcę. chcę tych nieprzespanych nocy sto i rozlaną z nerwów rano kawę. drżących rąk, papierosów, przekleństw - chcę, jeśli wiąże się to z tobą. bo ciebie chcę najbardziej.
|
|
 |
i tak spokojnie unosiłam klatkę piersiową
do góry, wpuszczając powietrze z dymem
do płuc, jak gdyby nie było na świecie głodu,
chłodu, brudu i ubóstwa - perfidna.
|
|
 |
na jeden moment cofnąć czas, kiedy w
dłoniach ogrzewał moje oziębłe palce.
|
|
 |
to zostanie we mnie na zawsze. twoje wyraźne "kocham" i moje niedbałe "ja też". to nie tak, że byłeś mi obojętny. jestem leniem, ogromnym, ohydnym leniem. chyba przez to straciłeś we mnie wiarę. gdybym mogła wrócić i coś naprawić, nie zrobiłabym tego, bo mnie się nie chce, nawet już mówić tego cholernego "ja też". żadnych gestów, ani buziaków dostawać. chce mi się tylko nic nie robić.
|
|
 |
"Masz strasznie obgryzione paznokcie i
trochę spuchnięte oczy, nie jakbyś płakała
przed chwilą, ale tak, jakbyś płakała po trochu, codziennie […].
|
|
 |
kiedy widzę Ciebie w krótkich szortach i z tym anielskim koloryferku na brzuchu, mój feminizm szlak trafia.
|
|
|
|