Może chciałabym być hipisem, kimś z definicji wolnym, człowiekiem
którego włosy poznały pęd życia, którego dłonie noszą znamię minionych dni,
którego powieki uginają się od ciężaru kłamstw. Istotą, której oddech niczym świszczący
zimowy wiatr mrozi serca śmiertelnikom, tym, którzy tkwiąc w oczekiwaniu nie poznali
gorzkiego smaku swobody, tej w pełnym wymiarze dni i godzin.
|