|
pluuumcolouurs.moblo.pl
leżałam pod kołdrą starając się ogrzać zmarznięte stopy. pod poduszką poczułam wibracje komórki. 'łobuzie wyłaź z mojej głowy bo zasnąć nie mogę! dobranoc kotek.
|
|
|
leżałam pod kołdrą, starając się ogrzać zmarznięte stopy. pod poduszką poczułam wibracje komórki. 'łobuzie, wyłaź z mojej głowy, bo zasnąć nie mogę! dobranoc, kotek. i love you.', przeczytałam wiadomość od Niego. uśmiech od razu wstąpił na twarz, a zimno stóp jak za dotnięciem czarodziejskiej różdżki, przestało doskwierać.
|
|
|
Ma on swoje zabawki poprzybijane do podłogi !
|
|
|
pieprzenie totalnych głupot. biała koszulka wyglądająca tak genialnie przy ciemnej karnacji. bluza, jeansy, conversy. kruczo czarne włosy postawione na żel. kolczyk w brwi. głębokie, pociągające spojrzenie. zimne dłonie. gruby głos. totalne wyjebanie na wszystko. pewność siebie. 'kocham', takie inne, od dotychczas usłyszanych. sposób, w jaki przytulał. i ten oddech. taki gorący, taki idealny i niezapomniany. ogromna jedynka na kartkówkach z dopiskiem 'popraw się, chłopaku!'. bezczelność. podłość. szpanerstwo. nieodpisywanie na sms'y, zamartwianie się godzinami czy przypadkiem nie przećpałeś. olewanie się. kłótnie. inny sposób patrzenia na świat. krzyk. łzy. kotek, i tak tęsknię.
|
|
|
- boże, przestań! co, zaczniesz tu teraz ryczeć?! ODCHODZĘ. nie zatrzymasz mnie. - powiedział zły, kiedy nie chciałam wypuścić Jego dłoni z uścisku, kiedy powiedział mi, że to koniec. - laska, to skończone. płacz. rozpaczaj. dołuj. nie wychodź z łóżka. chuj mnie to obchodzi! puść. - kontynuował, a ja już nie mogłam powstrzymać łez. - ja pierdole. jak w jakimś romansidle. i co, masz już tą satysfakcję, że chociaż próbowałaś mnie zatrzymać. dobra, nie chciałem tego zrobić, ale zaczynasz mnie wkurwiać. - powiedział, wyszarpując dłoń. uniósł środkowym palcem mój podbródek, i zaczął bezwstydnie całować. - na pożegnanie. - szepnął, po czym natychmiast odszedł. usiadłam, popadając w histeryczny płacz.
|
|
|
wychodziłam z szatni. rzucił się na kolegę z klasy, w przejściu. popchnął go na wieszaki, tym samym uderzając mnie dosyć mocno w brzuch. - sorry. - rzucił, nie patrząc komu to zrobił. doszedł do tamtego, bezbronnego w sumie, i położył mu rękę na gardle. - co, kurwa? uderzyć Cię teraz? - mówił miesząc go tym spojrzeniem, od którego przechodził dreszcze. - zostaw mnie. - prosił tamten. - dobra, ale zapamiętaj sobie, że na mnie się nie kabluje, frajerze. - mówił, przez zaciśnięte zęby. - jeszcze jedna taka akcja, a obiję Ci ryj, obiecuję. - patrzyłam na całą scenę, trzymając się za bolący brzuch. wtedy puścił tamtego, i wreszcie przeniósł wzrok na mnie. - jeszcze raz mnie uderzysz w brzuch, to ja obiję ryj Tobie, przyrzekam. - powiedziałam, zostawiając Go tam z zaskoczoną miną.
|
|
|
lekcja religii. pompa jak zwykle. - a miał ksiądz dziewczynę? - zapytała jedna z koleżanek. zamknął oczy, wzdychając. - miałem. nawet byłem zaręczony. - odparł, a nas wszystkich wmurowało. każdemu przeszło przez myśl, że zginęła, czy coś. - ojej, przepraszam! nie chciałam poruszać tego smutnego tematu. - bezmyślnie rzuciła koleżanka. - smutnego? nie, nie. nie chodzi o to. chciałbym, żebyście coś zrozumieli.. wcześniej byłem normalnym chłopakiem, potem już mężczyzną. chodziłem na imprezy, piłem, rzucałem obelgami nawet w stronę kościoła. i jak każdy normalny człowiek, kochałem. - wyjaśnił, a my spojrzeliśmy na Niego z zupełnie innej strony. przestał być w naszych oczach tym 'gościem w sutannie', stał się taki jak wszyscy.
|
|
|
Podobno Bóg stworzył nas na swoje podobieństwo, a ja jakoś nie wyobrażam sobie Boga siedzącego o 3.14 na parkowej ławce, z kubkiem taniego wina w ręce i krzyczącego na cały park "kurwa, znowu! znowu wszystko się spierdoliło!" / impulsive.
|
|
|
, pierdol wszystko zostań tap models ; DD . / robertm < 3
|
|
|
Myślała zatem o nim, nie chcąc o nim myśleć. Im bardziej o nim myślała, tym większą czuła wściekłość, a im większą czuła wściekłość, tym bardziej o nim myślała doprowadzając się do takiego stanu, że nie mogła już tego znieść. Zatraciła poczucie rozsądku.
|
|
|
Jak zawsze w niedzielę wstałam o tej godzinie co Ty. Popatrzyłam przez okno. Pogoda idealna. Zjadłam tabliczkę czekolady. Wyciągnęłam z szafy sukienkę i czarne leginsy, a przecież zawsze chodzę w spodniach. Wyprostowałam włosy, zrobiłam makijaż, założyłam czarne szpilki. Z uśmiechem na twarzy powiedziałam mamie, że wrócę dziś później i ma się o mnie nie martwić. Zeszłam ze schodów i zobaczyłam was razem. Weseli, zakochani, trzymaliście się za rękę. Nagle powróciłam do rzeczywistości. Przecież nie jesteś mój ... nigdy nie byłeś. Usiadłam na schodach. Wyciągnęłam z torebki papierosa. Łzy płynęły mi po policzkach niczym deszcz. Byłam wściekła na siebie, że kocham takiego palanta, z którym związek nie miałby przyszłości.
|
|
|
`gdyby nie było jutra, pewnie zadzwoniłabym do Ciebie i powiedziała, że zajebiście mi zależy.
|
|
|
Stój tam i patrz jak się spalam Stój tam i słuchaj jak płaczę .
|
|
|
|