Gdyby on odchodził tak jak ja to pewnie bym go znienawidziła. Ale jako iż o sobie ma się inne mniemanie to usprawiedliwiałam się skutecznie i nie widziałam nic złego w mojej ucieczce.
Doszliśmy od punktu wyjścia, z którego ja nigdzie nie wychodzę. Chowam się pod kołdrę z moim laptopem i moim filmem, jestem szczęśliwa, i udaję, że nikt nie stoi za drzwiami, nie rzuca kamieniami w okno.