za kazdym razem, gdy wydaje mi sie, ze chociaz troche zaczynam miec pewne rzeczy w dupie, wszystko musi mi sie r o z p i e r d o l i c w drobny mak i utwierdzic mnie w przekonaniu, ze jednak nie. ze nadal cierpie z tych samych powodow.
Jaka to ulga móc nie należeć do żadnego mężczyzny i nie musieć myśleć więcej ani o tym, jak go zadowolić, ani o tym, jak go wykorzystać, ani o tym, jak go zatrzymać, ani o tym, jak go się pozbyć.