| 
                                            	 zaczęło lać. niebo zaczęło niesamowicie zanosić się deszczem. właśnie,
 wtedy ściągnął swoją bluzę. niezdarnie ją, jej założył, nie słuchając 
 sprzeciwów z jej strony. wziął ją na ręce, tak jak przenosi się pannę 
 młodą przez próg. zaniósł ją pod zadaszenie, jednego z budynków. - Ty, 
 tylko sobie mała nie schlebiaj. po prostu Twoich trampek, było mi szkoda. 
 - powiedział, udając powagę. oboje wybuchli śmiechem. on delikatnie się nachylił.
  ona cała podekscytowana zamknęła oczy i zaczęła się przygotowywać do pocałunku.
   - to należy do mnie. - powiedział z uśmiechem, ściągając z niej bluzę.
 - a to do mnie. - powiedziała, całując go namiętnie. 
                                            	                                             |