|
nikamoo.moblo.pl
Wyglądała pięknie jak nigdy podeszła do niego i usiadła na kolanach. Przejechała dłonią po jego twarzy i z słodkim uśmiechem wypowiedziała jedno magiczne słowo Wypie.
|
|
|
Wyglądała pięknie jak nigdy, podeszła do niego i usiadła na kolanach. Przejechała dłonią po jego twarzy i z słodkim uśmiechem wypowiedziała jedno, magiczne słowo "Wypie.rdalaj".
|
|
|
wiesz.. kiedyś mówiłeś, że między mną a nią jest WIELKA PRZEPAŚĆ.. Teraz zauważyłam, że znalazłeś kładkę..... Przez którą przeszedłeś, aby złamać mi serce..
|
|
|
Pamiętaj dziewczyno, jak chłopu zależy, to żeby skały srały, a mury pękały, to znajdzie czas i sposób, żeby się z Tobą skontaktować. więc przestań tu siedzieć jak ten ostatni osioł z telefonem w ręce tylko idź i zapomnij o nim i przestań się łudzić .
|
|
|
Mówiłam mu żeby mnie nie tulił, bo mogę się zakochać. Nie uwierzył..
|
|
|
zamiast pocałunków, wina łyk. zamiast miłości, w telewizji film. zamiast Jego ramion, żałosny, pluszowy miś.
|
|
|
nigdy nie rozumiałam Twojego spojrzenia. było cholernie płytkie na pierwszy rzut oka, jednak gdyby bardziej się przyjrzeć byo w nim tyle głębokości, tyle cierpienia i niezrozumienia. / veriolla
|
|
|
nigdy nie rozumiałam Twojego spojrzenia. było cholernie płytkie na pierwszy rzut oka, jednak gdyby bardziej się przyjrzeć byo w nim tyle głębokości, tyle cierpienia i niezrozumienia. / veriolla
|
|
|
wchodziła na swój komunikator z wielkim uśmiechem, że zastanie go dostępnego. zastała ale jej numer był zablokowany przez niego i wysłana wiadomość " spier.dalaj" . ona pomimo tego, że to był tylko zwykły komunikator straciła wiele tą jedną obelgą. bo pomimo upływu czasu zamiast słabnąć jej uczucie rosło.
|
|
|
pamiętasz jak o drugiej nad ranem tańczyliśmy w strugasz deszczu . w morzu po kolana . nosiłeś mnie na rękach . przytulałeś , topiłeś twarz w moich włosach . krzyczałeś , że jestem twoim prywatnym słońcem , i że tak do cholery zostanie na zawsz
|
|
|
usłyszała pukanie do drzwi. pół przytomna, z roztarganymi włosami wstała i niesfornie ubrała za dużą koszulę. na palcach, podbiegła do drzwi. ziewając, niezdarnie je otworzyła. stał z promiennym uśmiechem w jej ulubionym t-shircie. wręczył, jej bombonierkę ulubionych czekoladek i wyszeptał - miłego dnia kochanie. zaczęła się poprawiać zdruzgotana, że widzi ją w takim stanie. przyciągnął ją do siebie i delikatnie całując, powiedział - i tak Cię kocham.
|
|
|
trzymała na kolanach, jego głowę. potrząsała nim, pełna amoku trzymając za ramiona. w myślach, błagała Boga o litość. - nie możesz mi tego, zrobić nie możesz, rozumiesz?! - krzyczała. wołała, prosząc o pomoc. jej krzyki, były znikome. ulica pusta, zero przechodniów. koszulkę miała całą w jego krwi. próbując złapać oddech, wpatrywała się w jego tęczówki zachodzące mgłą. - nie rób mi tego! - krzyczała. jej czarne od tuszu łzy, kapały na jego zakrwawioną koszulę. nasłuchiwała jego ustającego tętna, tracąc nadzieję. pochyliła się nad nim i cała rozhisteryzowana, patrzyła na jego zamykające się powieki. - przepraszam. - wyszeptał resztkami sił. straciła go. bezpowrotnie.
|
|
|
potrafił zepsuć dosłownie wszystko. nawet mój taniec w deszczu o czwartej nad ranem, przynosząc mi parasolkę.
|
|
|
|