(...) przez kilka dni żyłam z uczuciem, że moje ciało rozpadło się na kawałki. Chodziłam, lecz nie czułam, że dotykam stopami ziemi. Jadłam, lecz nie czułam, że żuję. Gdy siedziałam bez ruchu, bardzo często bałam się, że opadam bez końca w jakiejś pozbawionej dna i sufitu przestrzeni albo, że wznoszę się nieustanie pociągana przez jakiś balon. Nie potrafiłam już powiązać ze sobą odczuć i ruchów własnego ciała. Zdawało się poruszać , kiedy chciało, bez związku z moją wolą. Nie było w tym ruchu ani porządku ani kierunku.
Nie umiałam opanować tego szalonego chaosu. Mogłam tylko czekać, aż nadejdzie odpowiedni czas i wszystko się uspokoi.
|