Zapomniałam jak składa się słowa, jak myśli się spisuje, nie pamiętam już uczucia zatracania się w pisaniu. Już nie klepię w klawiaturę komputera bzdurnych słów o emocjach, pragnieniach, czy marzeniach, a scenariusze przypadkowych historii tworzę w głowie przed snem, następnie przeżuwając je nocą, wypluwam rano jak stertę śmieci bez nijakiej wartości.
Przetrawione i przeżute słowa wypływają na wierzch i niosą przeświadczenie, że bez wartości jest to wszystko, wszystko gówno warte, jedno wielkie pięcioliterowe gówno.
Zapomniałam, jak się płacze, może dlatego to wszystko. Może przestałam być empatycznym człowiekiem, bo choć kocham, nie rozumiem. Marne stworzenie, z potężnym bagażem doświadczeń już nie doświadcza niczego innego jak stabilizacja. Znikło rozchwianie emocjonalne, dzięki Bogu, ale dlaczego nic się nie dzieje i wszystko jest takie samo?
Pozostaje tylko oczekiwanie, że skrzętnie ułożone życie runie jak domek z kart, a ja razem z nim
|