 |
Życia nie widzisz w kolorach tęczy. Na Twoich policzkach tylko jego szorstki język. Polegałaś na czyimś słodkim sercu i zjadłaś całą paczkę tych pieprzonych cukierków. Kolejna kropla wędruje w dół twarzy opuszcza oka bezpieczny azyl. Na zawołanie, budzi je strach. Stoją w Twoich oczach, jak nieproszony gość w drzwiach. Dziś z całej siły pompuje je serce. Szczęśliwa zapomniałaś, jak smakuje nieszczęście. Nigdy ich mało, są gdy nic już nie zostało. Ty martwa w środku, one stygną jak ciało. Kiedy Cię widzę, twarz Twoją zmęczoną, są dla mnie czytelne, jak wysłana wiadomość. Tą cenę słoną czujesz ustami kładąc się do snu z poduszką między udami.
|
|
 |
Tą cenę słoną czujesz ustami, kładąc się do snu z poduszką między udami
|
|
 |
Szczerość Twoja bywa tylko tłem najczęściej
|
|
 |
Musisz zacisnąć zęby i iść swoją ścieżką. Nie myśl co było, choć boli ponoć przeszłość
|
|
 |
(…) umrzeć trudno, a żyć – czy się da?
|
|
 |
Czym jest szacunek? Czemu strumieniem płyną łzy, gdy pęka cienka nić? Ktoś powiedział mi, że przyjaźni potęga w tym, że kiedy masz problem ktoś z boku powie mamy go my.
|
|
 |
nauczyłem się żegnać, łatwiej mówi się trudno
|
|
 |
Co się stało wczoraj, dziś się nie odstanie. Spierdoliłeś sprawę, skończ kurewskie gadanie
|
|
 |
Czuję tylko pogardę, nic innego we mnie nie ma
|
|
 |
To do czego człowiek dąży, wszystko jest oszustwem
|
|
 |
Uwolnić siebie od siebie, o to chodzi w zasadzie
|
|
 |
Któregoś dnia może mnie nie być, po prostu załóż. Przypomnisz mnie sobie, ale nie czuj żalu. Życie się będzie toczyć i tak pomału. Wytrzesz z łez oczy, mnie nie żałuj.
|
|
|
|