|
mrs.naughty.moblo.pl
obrαżαj mnie jeśli chcesz mnie to nie interesuje ! środkowy pαlec w Ciebie kieruje ... FUCK ! zα plecαmi obgαdują mnie łαchmαniαrze ! zαzdrosne kurwy szαcunkiem wαs
|
|
|
obrαżαj mnie jeśli chcesz , mnie to nie interesuje ! środkowy pαlec w Ciebie kieruje ... FUCK ! zα plecαmi obgαdują mnie łαchmαniαrze ! zαzdrosne kurwy - szαcunkiem wαs nie dαrze ! mαsz mi coś do powiedzeniα ? skończ pierdolić , bo wzrusze sie z wrαżeniα ! jebią mnie twoje spostrzeżeniα ! chore fαntαzje bez uzαsαdnieniα !
|
|
|
- nie wiem. naprawdę nie wiem, czy powinniśmy jeszcze być razem.. - ale jak to?! przecież sie kochamy.. - tak, ale dobrze wiesz, jak teraz będzie. - no jak?! - mam maturę. i tak spotykamy się tylko w weekendy. i to nie zawsze.. nie chcę, żebyś cierpiała.. - i chcesz ze mną zerwać 'dla mojego dobra', tak? tylko nie wziąłeś chyba pod uwagę, że ja Cię kocham. - ale ja nie chcę z Tobą zrywać.. nie chce odchodzić.. - to nie odchodź, do cholery! - pewnie i tak bym nie odszedł.. - to po co to wszystko było?! no po co?! żebyśmy sobie szczerze porozmawiali?! - tak. chyba właśnie po to. kocham Cię idiotko. - ja Ciebie też.. jedźmy z powrotem do Ciebie
|
|
|
Chcę do ciebie biec Kiedy moja podróż się skończy Czekaj na mnie Trzymaj całą naszą miłość przy życiu Będę śnił o tobie Aż dotrę do słońca A później postawię się na nogi i pobiegnę Do ciebie
|
|
|
no i co ja mam teraz kuźwa malować na końcu zeszytu jak serduszekjuz jest za dużo chmurki ? słoneczka ? ;/
|
|
|
W ślad tego wierszyka, że zamykasz oczy, otwierasz je, i że jego już niema .. no takie to małe abrakakadabra.. zrobiłam tak. i co kurwa? i kurwa nie znikłeś. Jak ze mnie słaba wróżka
|
|
|
za bardzo się napracowała nad tym, aby go zdobyć, żeby teraz go zostawić pomimo tego jaką okazał się pomyłką. przecież nie może mi dać tej chorej satysfakcji. lepiej udawać plastikową miłość niż patrzyć, jak cieszy się nią ktoś inny. ktoś z kim się o nią walczyło.
|
|
|
-Kocham Cię - powiedziała patrząc w najpiękniejsze oczy świata. -Mówiłaś coś? - powiedział chłopak wyciągając z uszu słuchawki, z których słychać było hip - hop. -Mówiłam, że ładna dziś pogoda.
|
|
|
ona: twoja nowa dziewczyna jest śliczna. (założę się, że skradła ci serce) on: taak, to prawda. (ale to ty jesteś najpiękniejszą dziewczyną jaką znam) ona: słyszałam, że jest zabawna i niesamowita. (moje zupełne przeciwieństwo...) on: z całą pewnością jest. (ale to nic w porównaniu do ciebie) ona: pewnie wiesz o niej wszystko. (tak jak wiedziałeś wszystko o mnie) on: tylko rzeczy, które się liczą. (nie pamiętam, bo bez przerwy myślę o tobie) ona: to... mam nadzieję, że będziecie szczęśliwi. (bo my nigdy nie byliśmy) on: też mam taką nadzieję. (co się stało z tobą i mną?) ona: muszę już iść (... zanim zacznę płakać) on: taa, ja też. (mam nadzieję, że nie płaczesz) ona: pa. (wciąż cię kocham) on: na razie. (ja nigdy nie przestałem)
|
|
|
wydaje mi się, że miłość to takie coś czego nie ma. to takie coś, co sprawia, że nie ma litości. to tak jakby budować dom i palić wszystko wokół. bo miłość to słuchanie pod drzwiami, czy to pod jego butami skrzypią schody. miłość jest też wtedy, jak do czterdziestoletniej kobiety on wciąż mówi 'moja maleńka' i kiedy on patrzy jak ona je, a sam nie może przełknąć. miłość jest wtedy, kiedy on nie zaśnie zanim nie dotknie jej brzucha. wtedy, kiedy stoją pod drzewem, a on marzy żeby się przewróciło, bo będzie mógł ją osłonić.
|
|
|
- ręce do góry! -dobra, dobra! przyznaję się do miłości. kocham go! - jesteś aresztowana
|
|
|
stanęła przed nim, oddychając coraz płytszej. w końcu zatrzymała oddech i zagryzając wargę, delikatnie zsunęła ramiączko bluzki. bezszelestnie, przesuwając swój palec po ramieniu, patrzyła mu prosto w oczy. nie reagował. stał jak oniemiały, nie wiedząc co powinien zrobić. podniosła ramiączko, na swoje miejsce i zacisnęła zęby. zamknęła oczy, powstrzymując płacz. - kochasz ją! - wykrzyczała. - nie odpowiadał. - nie pozostaje mi nic innego, jak Ci pogratulować. bawisz się mną, kochając inną. wynoś się natychmiast. wynoś się! - rzuciła kieliszkiem czerwonego wina, który miała tuż pod ręką o ścianę, obok której stał jak osłupiały nie wiedząc, co się dzieje. wino zostawiło czerwoną plamę na białej farbie. oboje milczeli. słychać było jedynie ciche uderzenia kropel taniego wina, skapujących na marmurową podłogę. patrzyła mu prosto w przeszklone kłamstwami źrenice, a łzy napływały do jej oczu z niesamowitą częstotliwością. - kocham ją. - wyszeptał, odchodząc.
|
|
|
|