Oddałabym wszystko za widok jego wyrazu twarzy kiedy zobaczyłby mnie idącą za rękę przez park z jego najlepszym przyjacielem... Niestety wtedy tylko dostrzegłby co/kogo tak naprwdę stracił...
Lubie się z nim spotykać po mimo, że każde nasze spotkanie nawet te 30min kończy się sexem ... ale chociaż wtedy wiem, że mam go dla siebie, TYLKO dla siebie chociaż przez te jeb*** 15min....
Spotykać się z nim i być tylko jego jedną z "nie obojetnych" koleżanek od sexu, czy dać sobie w końcu spokój z tym cholernym uczuciem, usunąć po raz 100 jego wszystkie nr(pożądnie bez zostawiania kartek 'na wszelki wypadek') i raz na zawsze zapomnieć?
Sprzątając ogródek ze starych spleśniałych już liści, stwierdzałam, że nasza znajomość tak jak te liście, uschła, straciła sens, odeszła w zapomnienie. Po co mamy sobie o nas przypominać, nas już nie ma, nigdy nie było.
Zostałam tylko zraniona przez ręce pozbawione wszelkiej delikatności.
Po wszystkim czułam się jakbym przekroczyła krawędź i życia zaczęło oddalać się ode mnie w nieunikniony sposób.