Nienawidzę nocy, nienawidzę kiedy robi się ciemno. I to nie przez jakiś lęk przed ciemnością, ani nic z tych rzeczy. Po prostu wtedy czuję się samotna. Wtedy dopiero kładę się do łóżka, i rozmyślam o Tobie. O takim skur*ysynie. Myślę, co by było jakbyś mnie kochał choć odrobinkę? Co by było gdybyś nie kierował się kumplami tylko sercem? Co by było jakbyś wiedział, że piszę tego typu rzeczy? Nienawidzę tych pytań, tych myśli, które wieczorami nachodzą mnie znienacka i siedzą w głowie dopóki po wypłakanych łzach nie zasnę zmęczona. Dlatego tak nienawidzę nocy..
|