Patrząc w swoje odbicie widzisz wielką przestrzenną kulę. Nie czujesz zupełnie nic, Twoje ciało jest jakby obce. Nieznajome, odłączone od umysłu, funkcjonujące na własną rękę - bez Ciebie. Trujesz się, forsujesz organizm, a przede wszystkim umysł. Kolejny raz spoglądasz w lustro. Jedyną myślą jest palec, drugi palec. Białe ściany, cztery kąty i Ty. Robisz to, nie widzisz innego wyjścia. Musisz, chcesz - nie Ty wcale tego nie chcesz. To cholerna farsa, fatum, głupi żart losu. Nie dajesz rady. Nadzieja ostatnia umiera, Ciebie nie ma.
Ciebie nie ma.
Nie ma nic...
Pozostaje
pusta, biała przestrzeń,
cztery kąty,
białe ściany,
dwa palce,
Ty.
|