|
koosmaty.moblo.pl
masz. syknęłam rzucając Mu na stolik biały proszek.spojrzał się na Mnie jak na zbawiciela a zarazem zdziwił się dlaczego to robię. nie musisz dziękować. dodałam siadając
|
|
|
-masz.-syknęłam rzucając Mu na stolik biały proszek.spojrzał się na Mnie,jak na zbawiciela,a zarazem zdziwił się,dlaczego to robię.-nie musisz dziękować.-dodałam siadając na fotelu naprzeciwko Niego.pospiesznie rozsypał wszystko układając w nierówne kreski.już zabrał się do wciągnięcia tego świństwa,gdy po pokoju rozbrzmiał się Mój sarkastyczny śmiech.-wiedziałam.cholera,wiedziałam!-krzyknęłam.-gdy Ja potrzebowałam byś był obok,byś wysłuchał,pomógł,albo wspólnie pomilczał,nigdy nie miałeś czasu.odmawiałeś Mi,albo zlewałeś każdy Mój telefon.-krzyczałam,czując jak po policzkach powoli spływają łzy.-teraz,dostając to gówno cieszysz się,jak idiota,któremu udało się obrabować bank bez żadnego przypału.masz to, co chciałeś.chyba oboje wiemy, co bardziej kochasz.-przerwałam próbując złapać oddech.-ale kochanie..-zaczął.-Twoje kochanie jest tam.-rzuciłam wskazując na proszek i w nadziei,że jeszcze zmieni zdanie,powoli opuszczałam Jego pokój. na marne. już Mu nie zależało. [ yezoo ]
|
|
|
To tylko kilka krótkich dni , kilka wspólnych nocy , kilka pocałunków , kilka spojrzeń w oczy. To tylko parę wyznań miłości , kilka uniesień w rozkoszy , kilka szeptów w rozczochrane włosy. Tylko tyle , prawie nic bo przecież powinnam zapomnieć , bo przecież nic się nie stało . / nacpanaaa
|
|
|
znam różne przypadki granic. znam chłopaka, który w wieku 19 lat wypowiada słowa: 'od trzech lat jestem trzeźwy'. znam dziewczynę z gimnazjum, która od roku walczy z heroiną. znam ledwie wytrzymały ból fizyczny i psychiczny, który rozdziera od wenątrz. znam wyrodnych rodziców, i ogromną miłość do rodzeństwa. znam wiele kosmicznych sytuacji, o których Ty, droga dziewczynko z dobrego domu, w wygodnych kapciach i ciepłym mieszkanku, wiesz jedno wielkie gówno. || kissmyshoes
|
|
|
szłam na trening,gdy nagle zadzwonił telefon-nieznany numer.odebrałam.po nacisnięciu słuchawki usłyszałam 'siema Kosa'.zamurowało mnie-nikt już tak do mnie nie mówił,prócz jedej osoby.poznałam po głosie,od razu.dzwonił Robert-koleś z osiedla z którym kiedyś wiele mnie łączyło.nie,nie chodzi tu o miłość czy seks.chodziło o dragi.był kimś kto mnie w to wciągnął,i z kim ćpałam najwięcej.kimś,kto ściągał mnie w dół,a ja z uśmiechem i dobrą fazą szłam za Nim,jak za jakimś pieprzonym guru.'nei jestem już Kosa.czego chcesz?'-zapytałam.'a przestań pierdolić,Maleńka. tak dzwonię,przypomniała mi się Twoja słodka,przećpana niegdyś buźka'-powiedział.'no słodko,skończyłam z tym'-powiedziałam.'daj spokój,z tym się nie da skończyć'-zaśmiał się.nagle coś jakby we mnie uderzyło.nacisnęłam czerwoną słuchawkę,usiadłam na podbliskiej ławce i patrząc przed siebie,cicho wyszeptałam:'racja,od tego nie da się odciąć',po czym dotarło do mnie,że tą walkę przegrałam,już na samym początku.||kissmyshoes
|
|
|
a dziś śmiesz przyjeżdzać do Naszego mieszkania, i prosić o rozmowę? masz czelność spojrzeć mi w oczy i mówić 'kocham Cię, dziecko' ? jak bezczelnym trzeba być żeby po tym wszystkim prosić o wybaczenie? jak cholernym brakiem honoru trzeba się wykazać, by wpieprzyć się w moje układające się życie, i próbować rzekomą szczerością naprawić błędy z przeszłości, tato. || kissmyshoes
|
|
|
twierdzisz, że nie znam życia, i nie wiem co to miłość, mamo? to powiedz mi kto od małolata przesiadywał całe dnie na podwórku, bo w domu nikogo nie było. kto przytulał się do dużego pluszaka, bo nigdy nie mógł poczuć ciepła własnej rodzicielki. kto walczył o swoją miłość całymi siłami. kto siedział przy Jego łóżku całymi dniami i nocami, gdy groziła mu śmierć. kto prawie wpadł pod samochód, biegnąc na komisariat bo Go złapali. kto rozwalał pięści o ścianę z bólu. kto uzależnił się od tego cholernego gówna. kto miał zapaść. kto dostawał wpierdol na osiedlu. kto ryczał w niebogłosy, błagając by został. kto prawie żegnał się z tym światem. kto był w stanie skoczyć w ogień za przyjaciółmi. kto mimo wszystko nadal tu jest, i się uśmiecha. tak, mamo - ja. więc przestań pierdolić, że gówno wiem o życiu, bo sama nie byłaś lepsza, pakując manatki i zabierając dupę za granicę. || kissmyshoes
|
|
|
leżałam w łóżku,Damian był już w kuchni.nagle usłyszałam uderzenie czegoś o podłogę i wykrzyczane 'kurwa'.wstałam,udając się do pomieszczenia z którego usłyszałam trzask.na podłodze leżał rozbity kubek,a na krześle siedział Damian z głową spuszczoną w dół.'co jest?'-zapytałam.ściskał pięści na głowie,z taką siłą,że na dłoni pojawiła się krew.'co Ty robisz?co się stało? -pytałam,myśląc iż jakimś sposobem zajebał sobie kubkiem.spojrzał na mnie,a mnie zamurowało.w oczach miał łzy,a na twarzy wyrysowany smutek.'nie wytrzymuję kurwa'-krzyczał, rycząc jak dzieciak.mi też podeszły do oczu łzy.usiadłam mu na kolanach i przytulając Go do siebie dodałam:'uspokój się'.'niszczymy się,kurwa.ja tego nie chcę.chcę szczęścia'-mówił.'masz już szczęście,siedzi Ci na kolanach i obiecuje już nigdy z nich nie schodzić'-powiedziałam,całując Go.spojrzał na mnie,szepcząc:'jak dobrze.kocham to moje szczęście'.||kissmyshoes
|
|
|
ktoś chciał bym się zmieniła. bym zaczęła żyć inaczej. tym kimś był On. podał mi rękę, mówiąc: 'proszę,zaufaj'. przymykał usta słodkim pocałunkiem, gdy chciałam krzyczeć. ciągnął ku górze, gdy coraz bardziej spadałam na dno. trwał przy mnie, czekając aż ogarnę życie - aż powiem 'stop' pewnym przyzwyczajeniom, i znajomościom. stał z boku i obserwował, a gdy tylko potykałam się przybiegał, ratując mnie. dziś wygrałam walkę o życie - bo nie jestem na dnie, a blisko mi do tego było. dziś, po tak długim czasie mojej przemiany, On z uśmiechem na ustach mówi mi: 'kocham Cię najmocniej na świecie' , i to jest napiękniejsza nagroda za wszelki trud jaki przechodziłam, mówiąc sobie 'nie', i zrzucając ze stołu kolejny gram białego proszku. || kissmyshoes
|
|
|
za każde: 'nie dasz rady'. za każdy zadany cios w samo serce. za walkę o miłość, bo zawsze byłaś przeciwko. za wyjazdy do pracy, i moje zjebane dzieciństwo. za każdą wylaną łzę. za 'suko,kurwo'. za brak jakiegokolwiek wsparcia - nienawidzę Cię mamo, z całego serca. || kissmyshoes
|
|
|
wiesz co jest najpiękniejsze ? że pomimo kilometrów jakie mnie z Nim dzielą, mój numer nadal widnieje u Niego jako ten, najczęściej wybierany - a ja osobiście figuruję nadal jako jedna z najważniejszych kobiet w Jego życiu, zaraz po mamie, i na równi z ukochaną dziewczyną. || kissmyshoes
|
|
|
a pamiętasz jak na pierwszym spotkaniu niewinność zapanowała nad Naszymi emocjami ? jak oboje byliśmy strasznie spięci, a każde wypowiedziane słowo było kierowane ze sztucznym spokojem? pamiętasz ten pierwszy delikatny pocałunek? zrobiłeś pierwszy krok i połączyłeś Nasze wargi, przenosząc Nas oboje na olbrzymią planetę miłości. albo wtedy, gdy chwyciłeś Mnie za rękę. zarumieniłam się, a Ty słodko obdarowałeś Mnie uśmiechem. to wszystko było tak spokojne, tak ciche, że gdyby poprosić o komentarz kogoś z boku, stwierdziłby zapewne ' para idealna ' . później wszystko się spieprzyło, każda minuta była nie do wytrzymania. nienawidziliśmy się, a złość ukazującą się poprzez łzy, sama ułożyła usta w prosty szyk słów - to koniec Nas. [ yezoo ]
|
|
|
Szłam przez most kiedy nagle przyszła mi do głowy pewna myśl , co by było gdybym podeszła do barierki i skoczyła. Co czułabym spadając , wiedząc że już za chwilę wszystkie moje problemy jak i części ciała roztrzaskają się na drobne kawałki. Jakby to było wiedzieć że za moment to wszystko przestanie tak cholernie boleć , skończy się cały strach , całe cierpienie i cały ten smutek . Jak to by było wiedzieć że za moment przestanę istnieć a co najważniejsze przestanę czuć , oddychać tym toksycznym powietrzem. I choć wiedziałam że to tylko takie moje chore urojenia to w pewien niebezpieczny sposób zaczęłam zbliżać się do owej poręczy i wystraszyłam się , wystraszyłam się bo czułam że w rzeczywistości byłabym do tego zdolna a nawet chciałabym to zrobić. Tak bardzo się bałam , marzyłam by znaleźć się w bezpiecznej odległości , by być już w domu. To niewiarygodne do jakiego stanu emocjonalnego doprowadził mnie ten skurwiel, to chore . / nacpanaaa
|
|
|
|