byłam dzisiaj w szpitalu z siostrzeńcem. siedziałam i zabawiałam go robiąc głupie miny. nagle usłyszałam znajomy głos. odwróciłam się i zobaczyłam jego. szczęka mi opadła gdy spojrzałeś na mnie. twoje oko było dosłownie nie do zauważenia na całkiem spuchniętej i sinej twarzy. wstałam i zaczęłam szybko do Ciebie iść. ' co jest do cholery ?! co z twoją twarzą ?' krzyczałam. ' zamknij się. nic nie jest ' w tej chwili do oczu naszły mi łzy. sama nie wiem dlaczego. tak bardzo było mi go żal. w jego oczach widziałam ból.. ' mogę ci jakoś pomóc, nie wiem, może czegoś potrzebujesz ? ' próbowałam być miła i opanowana. ' narazie nie. al.. ' w tej chwili wywołał go lekarz.. pożegnał się i poszedł. rozpłakałam się i poszłam do siostry. sama nie wiem dlaczego tak bardzo opłakuje jego każdą ranę.
|