|
kinia10107.moblo.pl
jest całkiem dobrze wiesz? nawet się uśmiecham. słucham pozytywnej muzyki a sprzątając tańczę z odkurzaczem. pozabijałam motyle w brzuchu a smutek nie męczy mnie
|
|
|
jest całkiem dobrze, wiesz? nawet się uśmiecham. słucham pozytywnej muzyki, a sprzątając, tańczę z odkurzaczem. pozabijałam motyle w brzuchu, a smutek, nie męczy mnie tak jak kiedyś. ogarniam matematykę i rozmawiam z ludźmi. zaczęłam normalnie jeść i ubierać się jak na dziewczynę przystało. jest dobrze. jest prawie tak, jak być powinno. jest cudownie, a wiesz dlaczego? bo nareszcie wyplątałam się z sideł miłości. w moim życiu nie ma nic, prócz szczęścia. w moim życiu nie ma i nie będzie dla ciebie miejsca. nie w tym życiu kochany.
|
|
|
myślisz, że melanże załatwią wszystko? że jeden głupi numer z pustą laską przyprawi mnie o zazdrość? myślisz, że gdy najebany zadzwonisz i wyznasz mi miłość, to polecę i rzucę ci się na szyję? chuja wiesz. chujem jesteś i za chuja nigdy nie popełnię błędu, którego teraz tak cholernie żałuję. nigdy, rozumiesz? nigdy.
|
|
|
nikt, nigdy nie rozumiał faktu, dlaczego tnę sobie ręce. nawet ja nie rozumiałam tego do końca. zawsze, gdy zadawał mi ból, ja doprawiałam go szramami, które widnieją do dzisiaj. one są identyczne jak te w środku, te w sercu. to było jak uzależnienie. kilka kresek żyletką, kilka kropli krwi, kilka blizn. to było przyzwyczajenie. napawałam się widokiem stróżek czerwonego płynu na mojej skórze. próbowałam przestać, ale to było silniejsze. to tak strasznie uzależniało. to było jak miłość do ciebie. przecież mówiliśmy 'na wieczność'. mimo faktu, że ciebie już dawno nie ma, ja nadal na tych samych bliznach tworzę nowe. moje ręce wyglądają okropnie, a ja nie potrafię pohamować dłoni, by nie tworzyła nowych blizn. tu nie chodzi o ból. bo teraz już nawet go nie czuć. tu chodzi o moją psychikę. tu chodzi o to, że sobie nie radzę, a najgorsze jest to, że jedyną osobą, która może mi pomóc, jest ta przez którą cierpię.
|
|
|
na nowo zadawał blizny, które piekliły się w moim sercu. to było cholernie smutne. osoba, którą kochałeś, szanowałeś, byłeś jej wierny, tak po prostu, bez żadnych skrupułów, zmazuje uśmiech z twojej twarzy. to smutne, gdy nie masz dla kogo wstawać, a robiąc herbatę z przyzwyczajenia wyjmujesz drugi kubek. to cholernie boli, gdy wiesz, że najważniejsza osoba w twoim życiu, odchodzi i już nie wróci. tu nie chodzi o fakt, wycierania łez i bycia na wyłączność. tu chodzi o to, że wraz z jego odejściem umarła moja dusza, a wymuszony uśmiech jest tylko przykrywką, by pokazać, że jakoś sobie radzę. kurwa. kogo ja chcę oszukać, przecież nigdy nie będzie dobrze. nigdy nie będzie tak jak kiedyś, bo on nie wróci. nigdy.
|
|
|
tak bardzo boję się, że go stracę. że powiem coś nie tak, że będę zbyt oschła lub nie miła. zależy mi na nim i jest dla mnie ważny. tak przywiązałam się do niego, ale cholernie boję się odrzucenia. boję się zakochać. boję się wyznawać szczerość naszych uczuć. nie jestem do końca pewna, czy on czuje to samo. zaangażowanie jest tutaj czymś niemożliwym, bo przecież czuję coś do drugiej osoby. nie chcę go skrzywdzić. nie chcę, żeby cierpiał, bo jest cholernie dobrym człowiekiem, a ja? ja nadal czuję coś do chłopaka, którego uczucie do mnie nie mieści się w łyżeczce do herbaty.
|
|
|
nie wiem dlaczego Bóg mi ciebie odebrał. wiesz.. tak ciężko jest żyć ze świadomością, że odeszła druga połowa twojego serca. to takie ciężkie uczucie, myśleć, że nigdy nie ujrzysz osoby na której tak bardzo ci zależało. sam fakt, że ona jest, gdzieś blisko, że czuwa, że pomaga nie daje nic. przecież nie powiesz jej już nigdy prosto w oczy tych dwóch jakże ważnych słów. już nigdy nie poczujesz jej ciepłego oddechu na swoim karku. nigdy nie poczujesz tego wspaniałego ciepła, kiedy cię obejmował. świadomość, że odchodzi osoba, która była dla nas wszystkim jest bolesna. przecież nie zasługujemy na to by tak cholernie cierpieć. pytam, dlaczego? dlaczego akurat ty? dlaczego akurat jedyna miłość mojego życia..
|
|
|
a ty? nie zrobiłeś nic. przecież tak naprawdę nigdy cię nie było. przecież to był wytwór mojej wyobraźni. jak ja mogłam pokochać osobę, dla której liczy się tylko dupa i cycki. serce? słyszałeś o nim? wiesz do czego służy? ono nie tylko pompuje krew czy bije, by uświadomić ci, że żyjesz. ono potrafi kochać. potrafi omotać cały organizm, by uświadomić, że właśnie oszalało, bo kocha kogoś tak silnie mocno. czułeś to kiedyś? czy patrząc na dupę, myślałeś 'ruchałbym'? przepraszam gościu, ale dla mnie miłość to coś więcej niż zajebisty tyłek i wielkie cycki.
|
|
|
czasami mam ochotę krzyczeć, więc krzyczę. kiedy mam ochotę na gofry, po prostu je robię. kiedy chce mi się płakać, siadam w kącie i najzwyczajniej w świecie ryczę w poduszkę. kiedy jestem smutna, dobijam się jakimiś zamulającymi piosenkami. gdy pada deszcz, biorę parasol i zakładam kaptur. kiedy pada śnieg, łapię na język fruwające płatki, mając przy tym ubaw po pachy. gdy jestem szczęśliwa, skaczę i śmieję się ot tak, bez powodu. kiedy wyznaję komuś miłość, robię to, bo czuję, że naprawdę kocham, a ty pod żadnym pozorem nie staraj się mnie zmieniać.
|
|
|
zawsze kiedy było mi źle, szłam na cmentarz, siadałam przy grobie babci i po prostu do niej mówiłam. wiedziałam, że słyszy wszystko co do niej mówię. czułam jej obecność, a jesienny wiatr targał moje włosy. nie bałam się mówić o uczuciach. wiedziałam, że zawsze bez względu na wszystko mogę przyjść, zapalić znicz, położyć kwiatka i powiedzieć jej o wszystkich rozterkach. wiedziałam, że nikt nigdy nie dowie się o tym co mnie gryzie i dołuje. wiedziała o tym tylko ona. była dla mnie taka kochana. nie robiłam zbędnych wyrzutów, że Ten na górze mi ją odebrał. dla każdego kończy się czas. jedni mają go za dużo, inni odchodzą zbyt wcześnie. czasami brakowało mi jej ciepłego uścisku i zapewnieniu, że wszystko będzie dobrze. brakowało mi jej spokojnego tonu głosu i chwil, w których podnosiła na mnie głos, gdy nie dokańczałam obiadu. była dla mnie jak druga mama. pomagała mi zawsze. dlatego ja, staram się być przy niej zawsze, bo wiem jak ważna jest, obecność drugiego człowieka.
|
|
|
- lubię twój uśmiech, powiedział patrząc na moją roześmianą buzię. - uśmiech jak uśmiech, syknęłam wbijając wzrok w ziemię. nie chciałam dać sobą manipulować. nie chciałam narobić sobie zbędnych nadziei. nie chciałam cierpieć. biłam się z myślami. - lubię twoje oczy, powiedział po chwili, ironicznie się uśmiechając. - wymień co jeszcze lubisz, a potem odwróć się na pięcie i nie pojawiaj się już więcej w moim życiu, zrozumiano, wydusiłam przez gardło. - i złościsz też się ładnie, opowiedział, spoglądając w niebo. a ja? stałam jak zamurowana. przecież go kochałam, przecież był dla mnie wszystkim. musiałam, to zakończyć. musiałam uwolnić się z sideł miłości. ruszyłam przed siebie. nie pobiegł za mną. nie zrobił nic. stał dalej jak słup, patrząc na mijające go auta. po chwili poczułam wibracje telefonu. sms od niego, a na wyświetlaczu tekst: i jak wracasz też lubię. zniszczył mnie, moją psychikę i całe życie. zniszczył wszystko. zabił resztki nadziei, zabił wszystko, doszczętnie.
|
|
|
z czasem przyzwyczajasz się, że jego już nie ma. budzisz się w zimnym łóżku, wstajesz, robisz śniadanie. czasami pomylisz się i zaparzysz kawę w dwóch kubkach, ale poza tym, wszystko jest okej. schowałaś wszystkie wspólne zdjęcia. usunęłaś z pamięci wszystkie cudowne chwile, bo wiesz, że nigdy nie wrócą. wychodzisz do szkoły, spotykasz zakochane pary, ale nie czujesz bólu, bo nie masz serca i uczuć. jesteś zimna, a twój organizm ogrzewa jedynie gorąca czekolada. czytasz książki, analizujesz przyszłość i wymazujesz wszystko z przeszłości. radzisz sobie, bo przecież jego już nie ma i nie łudź się - nie wróci.
|
|
|
uświadamiał, że nigdy mnie nie skrzywdzi, że nigdy nie pozwoli skrzywdzić. całował mnie w czoło, gdy wiedział, że jestem na niego obrażona. łaskotał i wbijał palce w żebra, by tylko zobaczyć uśmiech na mojej twarzy. przeklinał każdy ponury dzień, by następnego ranka zobaczyć słońce. nosił mnie na rękach i całował w czasie deszczu. odgarniał włosy z oczu, by zatopić się w ich spojrzeniu. delikatnie muskał moje usta, wypowiadając szeptem ' kocham Cię '. dbał o to, by nigdy nie było mi zimno. przytulał mnie ot tak bez powodu. pozwalał chodzić w swoich koszulach, mówiąc, że wyglądam bardzo seksownie. robił pyszną gorącą czekoladę, by ogrzać nasze organizmy. oddawał mi parasol, bym tylko nie zmokła i nie przeziębiła się. przy blasku księżyca wyznawał mi miłość i uświadamiał, że każda gwiazda należy do mnie. tak on mnie kochał.
|
|
|
|