|
nie liczę kalorii, papierosów i drinków. liczę za to chwile. i liczę na siebie.
|
|
|
z powodu nadwyżki samotności człowiek skłonny jest zapukać do każdych drzwi, byle znaleźć ciepły kąt w czyichś ramionach. nie dostrzegając fikcyjności uczuć.
|
|
|
można mówić, że ma się to gdzieś. można twierdzić, że już dawno przestało zależeć. można kłamać. ale można też wbrew wszystkim i wszystkiemu zawalczyć. zawalczyć o to, co się kocha, co jest najważniejsze.
|
|
|
kiedy Ona się uśmiecha, uśmiech mimowolnie wkracza na Twoją twarz, nieważne, jak zła na Nią jesteś. kiedy Ona płacze, Ty też czujesz Jej ból i masz ochotę płakać razem z Nią. kiedy patrzysz w Jej oczy, wiesz, że nie ma nikogo, komu mogłabyś bardziej zaufać. to właśnie to oznacza, że jesteście przyjaciółkami.
|
|
|
bałam się tego dnia, wiesz? bałam się dnia, gdy tymbarki zamienię na piwo, jogurtowe chupa chupsy na śmierdzące fajki, a miłość swojego życia na jakiegoś frajera, który będzie traktował mnie jak szmatę.
|
|
|
idealny to może być makijaż, nie mężczyzna.
|
|
|
nic już nie jest tym czym się wydaje.
|
|
|
czas to pieniądz. pieniądz to wódka. więc pijmy wódkę bo szkoda czasu.
|
|
|
nigdy nie wiesz, kiedy przyjdzie miłość. nic na siłę, nie wolno za dużo o niej myśleć. ale w końcu przyjdzie. i będzie jasne, że warto było czekać.
|
|
|
nie potrafię odpowiadać uśmiechem na uśmiech.
|
|
|
wykasuj mój telefon - to proste jest, widzisz? wczoraj mnie kochałeś, dziś mnie znienawidzisz.
|
|
|
niektóre wydarzenia sprawiają, że tracę wiarę w siebie. na czole pojawia się niedobór magnezu, policzki przestają być rumiane, najlepsza piosenka wieje kiczem. zamykam się wtedy najczęściej w łazience. odkręcam wodę i tępo patrzę w zalatujący chlorem wir. pralka przypomina trochę moją głowę. moje dwa tysiące durnych pomysłów, dwa tysiące chwil smutku, dwa tysiące banalnych gestów czułości, które tak dobrze pamiętam. siedząc i machając nogami marzę o końcu świata. o czymś, co sprawi, że tępy wir zamieni się w szczęście.
|
|
|
|