Istnieje, ale czy żyje czy to wszystko ma jakiś sens? Czuje się jak by coś we mnie umarło jakaś cząstka mnie. Czas zmienił mnie i moje podejście do życia. Musze wyzbyć się szczęścia, by smutku nie dostrzec, który tak mnie zmienił. Wiele ran mi zadał, a raczej ja sobie. Zdjąłem różowe okulary i widzę kwas, który owładnął ziemie. Skryty jest pod powłoką szczęścia. Pozory człowieka o szczęściu są niesłuszne. Jak mam żyć, by przeżyć? Nie będę ukazywał moich uczuć, to nie ma sensu. Nikogo nie obchodzi mój los. Istnieje tylko dla siebie. Nie mam nikogo kto mógł by mnie pokochać prawdziwie. Grzeszyłem, bo żyłem, a już nie istnieje, bo po co, dla kogo? Znów się łatwo zakocham w jakiejś piękniej dziewczynie, która będzie mi się wydawać aniołem, ale gdy nadejdzie czas, by jej drugą stronę poznać, tą która znajduje się w mroku, to znów me serce przyjmie kolejne strzały zanurzone w jadzie cierpienia, które przysporzą mi ból życia...
|