Mówi, na miłość będzie jeszcze czas. Będzie czas po trzydziestce. Rozstańmy się. Rozejdźmy.
Rozerwijmy sny na pół.
W kawiarni jest gwarno i tłoczno. To trzy dni przed wigilią. Ona nie mówi nic. Nie zaprzecza. Nie krzyczy. Nie pyta. Nie walczy.
Wyjmuje z torby małe pudełko. Trąca nim niechcący herbatę z cytryną w małej filiżance. Ta wylewa się tak jak gorąca herbata z cytryną w małej filiżance - wylewa się na stół gdy jest trącona pudełkiem wyjętym z torby przez dziewczynę. Zalewa małe pudełko, zalewa stolik, zalewa ich samych. Jak nie wypłakane łzy. Jak łzy, które płaczą w nas.
Kapie. Pomalutku kapie. Małymi stróżkami zaczyna ściekać. Małe kropelki opadają łagodnie na podłogę.
Płacze.
Płacze stolik i podłoga.
Ona podaje mu pudełko, mówiąc: Tu są nasz plany, dzieci, wspólne dni.
|