|
historiamilosci.moblo.pl
Facet to świnia tylko że rasowa bo ma ogonek z przodu :DD
|
|
|
Facet to świnia, tylko że rasowa, bo ma ogonek z przodu :DD
|
|
|
i ten kiedyś nad życie zakochany mistrz ciętej riposty nie wiedział co powiedzieć. nagle przestał słyszeć bicie jej serca. jej przyśpieszony oddech. zapadła taka nieznośna cisza.. aż nagle usłyszał szyderczy śmiech i głos starszej kobiety.. 'no i co, do cholery jasnej? straciliśmy właśnie happy end.'
|
|
|
Pewnego dnia zapytała przechodzącego starca czemu wszyscy tak dziwnie na nią patrzą kiedy siedzi na ławce w parku z pamiętnikiem. Na to starzec jej odpowiedział, że jest inna, niż reszta. Dziewczyna nie odpuszczała, chciała być taka jak inni, po co się wyróżniać? Wtedy starzec obiecał jej, że będzie taka jak reszta.. i.. zniknął. Dziewczyna wróciła zdezorientowana do domu. Napisała do swojej miłości. Nie odpisał. Przecież zawsze odpisywał. Następnego dnia nie zastała go w domu. Po tygodniu dostała tulipany - kwiaty, których nienawidziła - z dopiskiem 'Z nami koniec, maleńka. Czas na powrót do rzeczywistości.' Dopiero teraz zrozumiała co było w niej takiego innego. Dopiero gdy straciła wszystko.
|
|
|
- ej, poczekaj, moment. musisz posłuchać tego co mam Ci do powiedzenia. - ale ja nie chcę. - nie obchodzi mnie czy chcesz czy nie. musisz. po prostu musisz. a teraz przeciągasz. - lubię na Ciebie patrzeć. - daruj sobie. nie jestem tak naiwna jak ona i reszta. - ona? kogo masz na myśli? - spójrz tam.! właśnie. dokładnie tam. widzisz ją? siedzi na Waszej ławce, pod Waszym drzewem i słucha Waszej piosenki. - no i? - ona tęskni.
|
|
|
- ciężki przypadek. - czemu? - zakochałaś się w najfajniejszym chłopaku w szkole. - to chyba dobrze, że nie padło na jakiegoś sukinsyna, nie? - właśnie nie do końca. sukinsyn by Cię zranił, zerwałby Twoje zaufanie.. prędzej byś zapomniała i przestała go kochać. a tak? Twój wybranek.. nie rani. - czyli, że.. co ze mną będzie? - przypadek: wieczna, niespełniona, tragiczna miłość.
|
|
|
- wampiry mają nadludzką urodę, wiesz? - czyli, że są piękne, tak? - nie. są przepiękne. - więc.. jesteś wampirem.
|
|
|
Nie będę cierpieć. Nie będę płakać. Nie będę tęsknić. Nie dam Ci tej pieprzonej satysfakcji, frajerze.
|
|
|
w ataku furii zaczęłam wyrzucać wszystkie Jego ubrania z szafki. - nie wierzę, że się tak zachowałeś! nie wierzę, nie wierzę! - krzyczałam na cały dom przez łzy. w końcu, z bezsilności opadłam na Jego koszulki. wtedy wszedł do pokoju, ze szklanką soku pomarańczowego. - kochanie? - zaczął czule. - co Ty odpierdalasz?! - wybuchł. podniosłam wzrok, pokazując Mu swoje przekrwione już białka. upuścił sok. niepewnie się do mnie zbliżył. usiadł obok i cholernie mocno przytulił. złożył na czole pocałunek. - przepraszam. przepraszam, maleńka. wiem, że to nie Ty, tylko Twoja schauma. - szepnął mi do ucha. pomimo wszystko nie potrafiłam się nie roześmiać. - nie myśl sobie, że Ci odpuszczę. nie ujdzie Ci na sucho to, że nie przyszedłeś na test. - zagroziłam, wtulając się w Niego.
|
|
|
mieliśmy zajęcia po lekcjach. kółko zainteresowań. dopiero pozwaliśmy się z nauczycielką. poprosiła Cię, żebyś powiedział coś o sobie. komentowałam każde Twoje słowo, w myślach. kiedy powiedziałeś coś w stylu 'ciągle szukam swojego miejsca', wszyscy dziwnie na mnie spojrzeli. wtedy uświadomiłam sobie, że właśnie powiedziałam na forum, całej klasy, że Twoje miejsce jest w moim sercu.
|
|
|
siedzieliśmy nad jeziorem, po szkole. nie potrafiłam odmówić Mu, na to spotkanie. - ejj. - zagadnął. nic nie odpowiadałam, z nadzieją, że wreszcie przejdzie do tej sprawy, którą do mnie miał. - czas Ci w końcu powiedzieć. wróć do mnie. spróbujmy jeszcze raz. - powiedział. na usta już cisnęło mi to 'tak', jednak powstrzymałam się w ostatniej chwili. przeniosłam na Niego nieśmiało wzrok, powstrzymując się od płaczu. - nie. - odpowiedziałam. - wiem, ilu dziewczynom to mówisz. wiem, z iloma w chwili obecnej flirtujesz. wiem, jaki jesteś bezczelny i niewierny. wiem, że chcesz być ze mną tylko dla zabawy. wiem, wiem.. że chcesz mnie zranić. znowu. - wymieniałam, a łzy mimo woli, spływały po policzku. nie mogąc dłużej, wytrzymać zerwałam się na równe nogi i zaczęłam iść aleją. - pamiętaj, jednak księżniczko, że łobuz kocha bardziej! - krzyknął za mną, trafiając w najczulszy i najsłabszy punkt. udało Mu się po raz kolejny złamać mi serce, tym razem, nie dając nawet krzty szczęścia.
|
|
|
ona jest z orange on z plusa. i nic z tego nie będzie xd
|
|
|
wracaliśmy około dwudziestej drugiej, z szóstego już spaceru w tym tygodniu. - tak nawiasem, czemu ni stąd, ni zowąd, zacząłeś się ze mną spotykać? kiedy ostatnio byłeś z ekipą? - zapytałam, przerywając powiedzmy pięciosekundową ciszę. myślałam nad tym pytaniem już jakiś czas. - bez powodu. - odparł, bez emocji. - usiądźmy. - poprosiłam Go, kiedy zbliżaliśmy się do kolejnej ławki. spełnił moją prośbę. wyjęłam z kieszeni rękawiczki, i założyłam je na dłonie. - zimno Ci? - zapytał z czułym spojrzeniem. pokręciłam przecząco głową. wtedy zsunął się z ławki, i kucnął przy mnie, opierając dłonie na moich kolanach. - mam nieczyste zamiary co do Ciebie. - szepnął, uwodzicielsko. uśmiechnęłam się. - zaciągniesz mnie w krzaki, zgwałcisz i pozwolisz zamarznąć? a może wynajmiesz pokój w hotelu, spędzimy upojną noc, naćpam się nadzieją na to, że coś między Nami będzie, a rano obudzę się sama w łóżku? - podsunęłam z uśmiechem. - gorzej. planuję nigdy nie przestać Cię kochać. - szepnął, niepewnie.
|
|
|
|