Święto zmarłych. Jestem chyba po raz setny na cmentarzu. Nie chciało mi się znowu stać przy grobie. Odeszłam na tyle daleko, żeby rodzina straciła mnie z oczu. Wyciągnęłam fajke. Nie zdążyłam wziąć bucha i usłyszałam kroki. No kurde. Znowu on. Kuzyn. Nienawidziłam gówniarza, zawsze wszystko kablował. Wypuszczając dym z ust mruknęłam coś typu 'tylko weź nie wygadaj'. Spojrzałam na niego. Byłam przygotowana, że zaraz pobiegnie wszystko powiedzieć. Lecz ku mojemu zdziwieniu usiadł koło mnie wyciągnął paczke szlugów i zapalając dodał 'spoko, ale Ty też'. /no i za to kocham moją rodzinę ;>
|