Stałeś nade mną próbując wydobyć kawałki lizaka z moich włosów. Śmialiśmy się z tego w chuj. "Boli! Delikatniej!" krzyknęłam. "To się nie kręć złotko, bo będzie tylko gorzej" odpowiedziałeś, po raz kolejny pociągając mnie za kosmyk włosów. "łajza" szepnęłam pod nosem. "Słucham?" rzuciłeś szczotkę w kąt w wziąłeś mnie na ręce. "Kocham Cię, wiesz?" zaśmiałam się. "Kochanie, nie pozwalaj Sobie tak!" krzyknąłeś, kiedy weszła do nas do pokoju moja mama. Odstawiłeś mnie na podłogę, a ona spojrzała na nas, jak na co najmniej ułomnych. "Się puka" syknęłam. Bez słowa wyszła, a ty kontynuowałeś. Wyjebałeś się ze mną na łóżko, a ja czułam, że jestem najszczęśliwszą na świecie osobą. Gdzie się to podziało? Spieprzyłeś, tą swoją męską dumą i przerostem ego. Sorry, to nie moja wina [ fuckyeea ]
|