|
fucking_artist.moblo.pl
II. Korzystałeś na moim cierpieniu i bólu.Ja zaś głupia kochałam Cię jak brata. Opowiadałam Ci o wszystkim bo wierzyłam że jesteś jedyną osobą z którą mogę być w peł
|
|
|
II. Korzystałeś na moim cierpieniu i bólu.Ja zaś głupia kochałam Cię, jak brata. Opowiadałam Ci o wszystkim, bo wierzyłam, że jesteś jedyną osobą, z którą mogę być w pełni szczera. Dziś rozumiem, że nigdy tak nie było, że Ty zabawiałeś się jedynie mną...Bo co innego miałbyś na tym zyskać? Nic prócz uśmiechu z mojej głupoty względem Ciebie. Zawsze brakowało Ci odwagi, aby się przyznać, że się mną bawisz, nie potrafiłeś uderzyć wprost ze szczerością w słowach. Wymyślanie nowych bajeczek było dla Ciebie codziennością, pewną normą. Nie jestem w stanie tego zrozumieć, ile na tym zyskałeś... Ale ja jedno dziś wiem na pewno. Zraniłeś mnie do tego stopnia, że do końca życia nie będę w stanie Ci tego wybaczyć, ale też sprawiłeś, że nigdy o Tobie nie zapomnę. Już na zawsze pozostaniesz cząstką mnie... Żałuję właśnie tego, że nie mogę się z tego uwolnić.
|
|
|
Pokaż mi co znaczy uśmiech z Twojej strony. Chcę to widzieć i mieć świadomość, że jesteś szczęśliwy. Proszę, odpuść te wszystkie kłótnie i zaakceptuj mnie na obecną chwilę taką jaka jestem. Nie rań mnie poprzez odrzucenia, nie każ mi wybierać pomiędzy Tobą, a kimś innym z rodziny. Wiesz doskonale, jak jesteś dla mnie ważny, wiesz, ile Ci jestem w stanie oddać serca i poświęcić czasu. Nie jesteś dla mnie kimś obojętnym, masz zawsze we mnie wsparcie. I nie ważne jest to, że kiedyś w przeszłości byłam przez Ciebie raniona, że podnosiłeś na mnie rękę, czy głos, bo byłam nieznośna. Wiesz, nie czuję do Ciebie urazu za te negatywne słowa, bo nie potrafiłabym. Nie umiałabym Cię odrzucić...Za wiele miałam od Ciebie miłości, nie chcę tego tracić. Nie chcę byś kiedyś odchodził. Jesteś moim dziadkiem, zastępujesz mi tatę... Dałeś mi miłość i rodzinę. Zaopiekowałeś się mną, gdy zostałam porzucona. Dlatego pozwól mi teraz się odwdzięczyć, abym to ja mogła coś zrobić dla Ciebie.
|
|
|
I. Co się z nami wszystkimi dzieje? Dlaczego tak często każdy wywołuje kłótnię, która odbija się zupełnie na kimś innym, kimś kogo to nie dotyczy? Czy naprawdę nie możemy być normalną rodziną, która ze sobą porozmawia? Czy każdy każdemu musi ubliżać? Dlaczego babcia może wypominać własnej córce, że jej syn jest inny, bo czegoś nie będzie jeść, bo coś mu nie smakuje? Czy On nie ma prawa mieć własnego zdania, czy musi być zmuszany do ciągle tej samego posiłku i musi iść w ślady siostry? Czy On nie ma prawa powiedzieć, że chce coś nowego spróbować, coś co jest możliwe do zrealizowania? Czy matka córce ma prawa wytykać to, że nakarmiła syna większą porcją obiadu, bo dziecko było głodne i nie chciała mu niczego żałować? Czy tak zawsze musi być, że dziadek będzie się bał za każdym razem żony i córki, bo obie podniosą na Niego głos, gdy coś złego zrobi? Czy i On nie ma prawa do własnego zdania?
|
|
|
II. On przecież nie jest zobowiązany wykładać całej swojej emerytury tylko po to, aby kogoś utrzymać, aby ktoś mógł przeżyć. On ma również swoje życie, swoje plany, które chciałby zrealizować. Dlaczego więc tego nie może robić? Dlaczego wszystko musi iść pod dyktando jeden osoby? Dlaczego nie może być dobrego podziału, który unormowałby pewną sytuację i nastałby w końcu spokój? Czy to już tak zawsze będzie? Czy zawsze będzie trzeba żyć w tej niezgodzie, która będzie wypełniona ciągłym wypominaniem, ubliżaniem każdemu? Bo jeżeli tak ma to wszystko wyglądać to ja dziękuję za taki dom, za taką rodzinę. Chętnie się wyniosę, najlepiej od razu. Długo tak się żyć już nie da...
|
|
|
Nie znasz mnie, a ja tym bardziej sama nie poznaję siebie. Gubię się w codzienności, która mnie otacza. Zaczynam błądzić pomiędzy jednym światem, a drugim. Nie wyznaczam sobie konkretnego celu na przyszłość, bo wiem, że walczenie o jedną rzecz do samego skutku nie odegra ważniejszej roli, to może jedynie zostać zniszczone. A czy tego właśnie chcę, czy chcę, aby cel, który sobie wyznaczę nie został spełniony, bo za dużo w niego włożę siły i serca? Nie, na pewno tego nie chcę. Wolę próbować dążyć do pewnych rzeczy powoli i uczyć się ich. Chcę poznawać smak życia. Szczególnie tego prawdziwego, ale też chcę się uczyć wszystkiego na własnych błędach. Mam świadomość tego, że nikt za mnie nie da rady przeżyć tego, co naprawdę jest mi pisane i czeka na mnie, gdzieś za kolejnym zakrętem.
|
|
|
I. Nie wyobrażam sobie dnia, w którym On wyjedzie, nasz kontakt zostanie na pewien czas ograniczony. Nie wyobrażam sobie tych dni, gdy będę za Nim usilnie tęsknić, bo to uczucie przebije mnie po całości. Nie jestem w stanie wyobrazić sobie, ile mogę wylać łez tęskniąc za Nim. Nie chcę płakać, ale teraz, jak myślę, że będzie oddalony o jeszcze większą ilość kilometrów, że rozdzielą nas granice... Nie potrafię się pohamować przed tym wszystkim. To przecież jest ode mnie silniejsze. O wiele silniejsze i nie da się z tym walczyć. Nie chcę z tym walczyć. Bo może i to jest dla jednych zauroczenie, ale dla mnie coś więcej. I nie, nie żadne zakochanie, ale coś czego nie można krótko opisać jednym słowem. Zależy mi po prostu na Nim, cholernie mi zależy, ale boję się tego co się wydarzy. Boję się tego, że może nie wróci, że nastąpi dzień, w którym zerwie kontakt, albo pojawi się ktoś inny w Jego życiu. Inna dziewczyna, która da mu to na co zasługuje.
|
|
|
II. Teraz nie jestem w stanie pojąć tego, jak mogłabym się zachować, gdyby nastąpiła tak drastyczna zmiana, ale jedno wiem na pewno. Nie chciałabym również niczego zniszczyć. Nie teraz, nie w obecnej chwili.. Ciężko jest mi coś do Niego napisać chociaż bardzo bym chciała zrobić kolejny krok do przodu i się zapytać szczerze, czy On chciałby, abym na Niego tu czekała. A co jeśli to zrobię, a następnie zrobię z siebie jedynie kretynkę? Nie o to mi chodzi, bo nie chcę, aby odebrał to, jak jakieś narzucanie się z mojej strony, ale zaś z innej perspektywy patrząc na to wszystko..Zwyczajnie chciałabym wiedzieć czego On też chce. Nie chcę działać, jak egoistka i patrzeć na swoje pragnienia, ale również i na Jego marzenia i plany.
|
|
|
Pamiętasz tamte chwile? To przez Ciebie wszystko się zaczęło, przez Ciebie zaczęłam to robić. Brnęłam w pewną głupotę, która z pozoru nie miała końca, prawda? Jednak coś musiało się kiedyś skończyć, nie mogło to długo trwać. Bo, ile można brnąć w jednym kierunku, ile można się kaleczyć i nie czuć żadnego bólu z tego względu? Człowiek może i się uczy na błędach, ale nie zawsze. To trwało zbyt długo, ponieważ były nowe, świeże ciosy z każdej strony. Nikt się tym nie przejmował, że coś złego się dzieje, bo nikt tego nie widział. Każdy był zainteresowany wyłącznie tym, aby coś Ci się nie udało, abyś dążył do pewnych ograniczeń. Ktoś inny zaś chciał czerpać satysfakcję z tego bólu, którym było samookaleczenie.. ale mało kto rozumiał to, że jest jakiś powód, który był negatywnym skutkiem tego co się działo. Każdy miał po prostu gdzieś, to że się niszczysz i wewnętrznie zabijasz.
|
|
|
Tysiące razy próbowałam zamknąć rozdział, w którym Ty odgrywałeś znaczącą rolę. Tysiące razy próbowałam o Tobie zapomnieć i przestać Cię wspominać, ale Ty mi tego nigdy nie ułatwiałeś. Nagle coś w Tobie pękło i odszedłeś ode mnie. Zniknąłeś, jak gdyby nigdy nic się przy nas nie wydarzyło i po prostu mnie olałeś. Nie odzywałeś się. Nie złożyłeś życzeń na urodziny, ani tym bardziej na imieniny. Nie pamiętałeś o naszej ' rocznicy', która była dla mnie kiedyś ważna. Wolałeś to wszystko odpuścić. Znając Ciebie to wiem, że powiedziałbyś, że nie masz pamięci do dat ani tym bardziej innych wydarzeń. A jednak o pewnych sprawach się nie zapomina. Przynajmniej Ty nie mogłeś o tym zapomnieć. Przez wiele lat Ci powtarzałam i przypominałam o wszystkim. Byłam przekonana, że coś do Ciebie dotarło, ale jak widać myliłam się. Całe życie przy Tobie się myliłam.
|
|
|
To się nie liczy. To wszystko co kiedyś było już dawno poszło w zapomnienie, ale jednak coś nie pozwala mi się z tym w pełni pogodzić i uporać. Wyrzuciłam wszystkie rzeczy, które mi przypominały o Tobie, spaliłam listy, które od Ciebie dostałam, aby do nich więcej nie powracać. A jednak nie zauważyłam, że zostały jeszcze listy, których ja nie wysłałam do Ciebie. Przypadkowe trafienie na nie, sprawiło, że wiele uczuć się we mnie obudziło. Coś się odrodziło na nowo, ale nie ma to związku z teraźniejszością. To jest wyłącznie sentyment, do którego nie chcę i nie mogę powrócić. Nie mogę pozwolić sobie na kolejną chwilę słabości, która sprawi, że zostanę przez to zniszczona. Nie pomoże to w niczym , a wręcz przeciwnie. Zbyt wiele mam teraz do stracenia, aby pozwolić sobie chociaż na jedną chwilę powrotu do wspomnień i przeszłości.
|
|
|
Może jest źle, a nawet beznadziejnie, gdy Ciebie nie ma obok, ale po co mam się do tego przyznawać? Nie będę Ci pisać o kolejnych smutkach, o tym co się dzieje, co mnie w obecnej chwili niszczy. Nie chcę byś czytał o kolejnych problemach, czy kłopotach,w które zdążyłam się wpakować w ciągu jednej chwili. To nie miałoby sensu. Może i mógłbyś się czegoś o mnie przez to dowiedzieć, ale jaki jest sens powracania do przeszłości? Ona boli, tak cholernie boli i ciężko się jest od niej oderwać. Zbyt wiele łez zostałoby wylanych podczas pisania kilku krótkich zdań. Może odłożę to wszystko na później, może zostawię te słowa na potem i przekażę Ci je wtedy, gdy naprawdę nie wytrzymam, gdy ból rozsadzi mnie od środka, a ja nie będę kontrolować łez? Może tak byłoby łatwiej..Więcej odwagi by było, aby to przekazać.
|
|
|
Sądzisz, że ja tego nie odczuwam, że mnie to nie boli, że nie ranisz mojego serca? Nie widzisz, jak bardzo zadajesz mi cios w serce i dusze swoim powrotem? To boli, zrozum do cholery, że ja mam dość tego. Nie jestem w stanie się ciągle bawić z Tobą, abyśmy doszli do pewnego porozumienia i wyrównania dawnych czasów. To się skończyło. Dla mnie, dla Ciebie to powinno już być dawno skończone. Czasami się jednak zastanawiam czy Ty rozumiesz moje słowa, czy one do Ciebie w pełni docierają, czy może ja mówię niezrozumiałym językiem? Nie wiem, jakim sposobem przekazać Ci to, o co Cię proszę, czego chcę. Jednak liczę, że kiedyś zrozumiesz moje słowa, że nie będzie za późno. Inaczej to się źle skończy. Oboje to wiemy.. Oboje mamy tego świadomość, ale po co mamy ryzykować?
|
|
|
|