Stała otoczona milionem atakujących jej ciało kropel deszczu. Chowała się za kurtyną ulewy, by nikt nie dostrzegł jej łez. W drżących rękach trzymała moknące zdjęcie ich miłości - tej błokiej chwili trwającej tyle, co zrobienie owego ujęcia. Jej nieme błaganie brzmiało jak krzyk, który rozdzierał ciszę na małe kawałeczki. Hałas kropel odbijających się od jej nagich ramion drażnił jej wrażliwe uszy. Dygotała nie z zimna, lecz z bólu. Kolana bezkarnie odmówiły jej posłuszeństwa. Upadła na brudną kałużę, równie smętną, co jej samopoczucie. Wydała z siebie cichy jęk, bo na nic innego nie potrafiła się zdobyć.
|