tracza już nie wchodzi w grę,
dziwny zew ktoś w mawia ze nie istnieje,
zabij się potem zrób chamstwo przykryje mój cień,
świt wita meczy dreszcz widzę pustkę ona tez tu jest,
wiem witam cie w nowym świecie szykuj maski,
słyszę trzaski krzyczący głos z mojej latarni,
ona nie świeci już to możliwie jest północ,
w innym stanie mury runą tworze znowu krąg,
odepchnąć w miesiąc powietrze zastyga w miejscu,
koniec kalectwa użyje sierpów powstaje głos mojej dumy i męstwu,
zacieram ślady parzy mnie origami które zmienia tylko kształty,
kocham siebie mam zarys każdy bajkopisarz krokiem się oddali,
myślami jestem gdzie indziej ten ruch niczym zen,
krew płynie sama aplikuje znów ogromną energie,
wynajdź we mnie skarb mój kraj o nas zapomniał,
sonar kieruje fale uderzam myśli niczym o ścianę krzyczę oda,
pochylam głowę zimne skronie tanie wina na stole,
czas wiezieniem słowo amatorstwem ciągła wojna o dusze
|