|
Twarze zobojętniałe na wszystko w niedoli, oczy, które w smutku wiecznym śnią o śmierci.
|
|
|
Nawet pozwolę się pani kochać, chociaż sam... Mam już dosyć miłości.
|
|
|
Zdawało mu się, że musi umrzeć koniecznie na paraliż serca. Ale ani przerażało go to, ani cieszyło.
|
|
|
Zdawało mu się, że go krew zalewa, że mu pękają piersi, wił się z bólu i nagle zaniósł się od płaczu. "Boże miłosierny..." Powtarzał wśród łkań.
|
|
|
Nie zapomnę o tobie, chociaż wolałbym już nie żyć.
|
|
|
Nie wiedziałem, że człowiekowi może ciężyć własna dusza.
|
|
|
Albo pozostaje włóczyć się bez celu, co robię, albo – porozmawiać z Kimś. Ale nie ma z kim! Trzeba łykać to wszystko samemu, przetrawiać samemu. A czasem tak chciałbym do kogoś mówić naprawdę – jak małe dziecko. A przecież, kiedy mam mówić, zmieniam wszystko w żart, i nic nie mówię. Słów mi brakuje – tylko ciągła niepewność, żeby się nie obnażyć zanadto, żeby nie zdradzić, co się myśli naprawdę. Duma jakaś idiotyczna, żeby zostawić dla siebie tylko, i potem móc się grzebać w myślach czy wspomnieniach i użalać się nad sobą.
|
|
|
Mała, to dziwne. Raz mi się chce żyć, a raz po prostu kurwica człowieka trafia. Kładę się do łóżka i nie potrafię zasnąć, sam nie wiem czemu. Po prostu leżę i tyle. Gapię się w ten sufit i nie umiem niczego zrozumieć. I jest jakoś tak... Tęskno? Smętnie? Nie wiem. Za dużo nie wiem, Mała. Tylko jedną myśl ciągle gdzieś tam mam, w tej głowie. Że chcę do Ciebie. Że powinienem być obok Ciebie. I to tak bardzo, że ciężko wytrzymać. Chodźmy stąd, proszę.
|
|
|
I na samą myśl o tym uczuł pragnienie śmierci, ale tak zupełnej, żeby nawet resztki jego popiołów nie zostały na ziemi.
|
|
|
płaczę. idę ulica i płaczę. łzy mi wchodzą do ust. a taki byłem wesoły nie tak dawno, tak sobie szedłem w podskokach wesoło. a teraz płaczę.
|
|
|
księżyc za oknem zimny i smutny jak ja
|
|
|
|