Są takie chwile, kiedy czuję się jak jakiś typowy dla epoki romantyzmu bohater, zagubiony sam w sobie i skłócony ze sobą wewnętrznie, który czuje się jak wyrzutek społeczeństwa, od którego nie znajduję akceptacji.
Dzisiaj otworzyłam się trochę, rozmawiając z pewną bliską mi osobą i wyrzuciłam z siebie większość myśli, które od dłuższego czasu mnie męczą.. Dobrze jest czasem popłakać, myślałam, że już nie potrafię.