Obiecuję, wrócę wcześniej, wracam o 4 i nie wiem czy to śmieszne czy smutne nawet, nie mam siły płakać, zresztą dziwne, że płaczę co, wstaję o 13, palę fajka, ręce drżą, nie chcesz, żebym obiecała, że to rzucę już, ale zrozum nie zasnę trzeźwa z myślą, że to poszło w pizdu.
|