Narysowała niebieską chmurkę, po czym wzięła żółtą kredkę i dorysowała pełne życia słońce. Tak właśnie wyglądał jej idealny świat. Narysowała jeszcze coś podobnego do łąki, a na niej pełno czterolistnych koniczynek. Ot, jak mogła cieszyć się swoim dziecinnym rysunkiem. Odeszła. Zostawiła go takim jakim jest, bo przecież lepiej być nie mogło. Spadł deszcz, w postacie grubych, czarnych kresek na jej malowidle. Zniszczył wszystko. Słońce, chmurki, łąkę i koniczyny. Tak właśnie wyglądało odejście ukochanej osoby w jej świecie .
|