|
permanentnie zdradzałem dziewczyny, czyjeś
emocje, uczucia deptałem, robiłem sobie z nich kpiny.
wpadłem w złe towarzystwo, chlałem i ćpałem, byłem pewien siebie jak nigdy.
|
|
|
pierwszy hajs wydawałem na wódkę,
a imprezy trwały do rana.
i chyba dostałem to, co zawsze chciałem mieć
chwilę przed tym, nim to przeszło w destrukcję.
|
|
|
to burza sumień w tłumie leci po blokach,
każdy z nas kogoś kocha, widać to po oczach.
|
|
|
to tylko wsparcie, nigdy nie nazwę go zaufaniem.
|
|
|
wewnętrzny chłód w sercu, stres i brak strachu.
|
|
|
to codzienność, można się do niej przyzwyczaić. ludzie Cię zranią albo Ty będziesz ich ranił.
|
|
|
możesz nie widzieć nic, gdy spoglądasz mi w oczy,
ten syf pozbawił mnie jakichkolwiek emocji.
|
|
|
moje stopy przeszły setki kilometrów trudnych dróg.
|
|
|
mosty się palą i to nie wróci już nigdy,
wypacza na amen zostawia w nas mentalne blizny.
|
|
|
chce się odciąć i nie myśleć, kiedy patrze na spadające łzy, życie staje się przykre..
|
|
|
znasz mnie, wiesz, że potrafię ludzi skreślać,
ale nie rozumiem życia, które ich unicestwia.
|
|
|
wyspy sentymentów i godziny trudnych rozmów.
|
|
|
|